LITTERARIA COPERNICANA  3(23) 2017

LC okładkaWeronika Kostecka

Dziwne – odmienne – obce.  Dziecko jako Inny  we współczesnej  polskiej prozie dziecięcej  i młodzieżowej.

 […] Kategoria „inności” może być rozpatrywana na co najmniej kilka różnych sposobów: w perspektywie antropologicznej – gdy przedmiotem namysłu stają się takie pojęcia, jak swojskość czy obcość, socjologicznej – skupionej na procesie społecznego „konstruowania” tożsamości jednostki i całych grup, kulturoznawczej – której reprezentanci badają stosunek kultury „dominującej” do „obcej”, czy wreszcie w perspektywie psychologicznej, gdy analizie podlega poczucie obcości, inności podmiotu wobec siebie samego. „Inność” konotuje „dziwność”, ta zaś wyzwala najrozmaitsze reakcje – od prób unicestwienia Innego, poprzez próby unicestwienia inności, aż po próby koegzystencji. Przedmiotem tego artykułu będzie analiza literackich obrazów dziecka jako Innego w utworach reprezentujących współczesną polską prozę dziecięcą i młodzieżową. […]

Trudny wybór strategii mówienia o inności – strategii „przezroczystej” (o ile to możliwe) lub zaangażowanej ideowo – i zaaranżowanie spotkania niedorosłego czytelnika z Innym stanowią (…) jedno z istotnych wyzwań cywilizacyjnych, jakie stoją przed współczesną literaturą dziecięcą i młodzieżową. Wziąwszy pod uwagę dopiero rozwijające się w Polsce debaty społeczne na temat różnego rodzaju odmienności, można postawić tezę, że w przypadku literatury rodzimej waga tego wyzwania jest szczególna.

We wstępie do Wyspy mojej siostry – opowieści przedstawiającej perypetie dziewczyny z zespołem Downa i jej rodziny – nagrodzonej w konkursie literackim im. Astrid Lindgren, Katarzyna Ryrych wyraża następującą obawę: „Nie wiem, jak o tym opowiedzieć, żeby wszyscy, którzy boją się przybijać do brzegów nieznanych wysp, uwierzyli, że nie ma na nich ludożerców, dzikusów ani potworów – tylko ludzie”. W jaki sposób wytyczane są zatem szlaki do owych nieznanych wysp, jak prezentują się literackie próby doprowadzenia do tego, by wyspa Innego i ląd zamieszkiwany przez „swoich” zbliżyły się do siebie? Co wynika ze spotkania z Innym, a w szczególności – z dzieckiem-Innym? Co się dzieje, gdy wyspa inności staje się moją własną wyspą? […]

Inny-niepełnosprawny: odmienność fizyczna

Polscy twórcy literatury dziecięcej i młodzieżowej coraz częściej sięgają po tematy dotyczące różnych odmian inności i obcości, ukazując różnorodne aspekty spotkania z Innym. Najbardziej oswojony i – by tak rzec – płodny literacko wydaje się problem niepełnosprawności fizycznej. Bohaterowie poruszający się na wózkach inwalidzkich są częstymi postaciami polskiego pejzażu powieściowego. Barbara Ciwoniuk w Tym grubym przedstawia m.in. historię dziewczyny, która, zrozpaczona utratą sprawności i przykuciem do wózka, odmawia opuszczania domu i buntuje się przeciw konieczności rehabilitacji, ponieważ nie wierzy już w jej sens. Irena Landau opowiada o trudnym procesie oswajania się z nową sytuacją – bohaterka powieści Uszy do góry! w wyniku wypadku traci władzę w nogach i zmuszona jest na nowo poznawać świat z perspektywy wózka inwalidzkiego. Musi zmierzyć się z własnymi uczuciami – złością, strachem i zniechęceniem, a także z emocjami najbliższych, którzy pod maską optymizmu, beztroski i dobrego humoru ukrywają przerażenie i bezradność wobec cierpienia. Inność, zwłaszcza taka, która rodzi się nagle i niespodziewanie, stawia bliskich cierpiącej osoby przed koniecznością wyboru postawy wobec tej inności. Autorka konfrontuje zachowanie rodziców bohaterki, którzy za wszelką cenę zapewniają dziewczynkę o „tymczasowości” jej stanu i starają się unikać jakichkolwiek niezręczności (także językowych – na przykład sformułowań związanych z chodzeniem, wstawaniem itp.), które w ich mniemaniu mogłyby ją urazić, z podejściem jej starszego brata. Ten ostatni nie zamierza ograniczać ani cenzurować dotychczasowych żartów z siostry – dając jej tym samym do zrozumienia, że traktuje ją tak samo jak przed wypadkiem.

Mama nie znosi tego słowa [„kaleka” – przyp. W. K.]. „Nie jesteś kaleką – denerwuje się – tylko po prostu nie chodzisz. Jesteś, no, czasowo niepełnosprawna”.

Niepotrzebnie się denerwował [ojciec bohaterki – przyp. W. K.], Artur zawsze mi dokuczał i nie widzę powodu, żeby miał przestać tylko dlatego, że siedzę, zamiast chodzić.

– Ale tato – mówię – daj spokój, Artur żartuje.

– Idiotyczne żarty!

Wcale nie. Mam dosyć cackania się, tych sztucznych rozmówek. Zupełnie, jakby rozmawiali z debilką, tacy wszyscy radośni, tak mnie kochają i tak bez przerwy o tym mówią. Po co? I bez zapewnień wiem, że rodzice nie przestali mnie kochać dlatego, że nie mogę chodzić.

Z głęboko skrywaną rozpaczą nie potrafią sobie poradzić niepełnosprawna bohaterka i jej matka ze wspomnianej już powieści Ciwoniuk, raniąc się nawzajem w nieszczerych rozmowach, w których żadna z nich nie potrafi powiedzieć otwarcie o swoich uczuciach. Z kolei Ewa Nowak przedstawia w Danych wrażliwych – w ramach drugoplanowego wątku – przejmującą historię dziewczyny poruszającej się na wózku, która została całkowicie ubezwłasnowolniona przed rodzinę; ponieważ z racji swej niepełnosprawności uzależniona jest od innych osób, traktuje się ją jak dziecko.

Z kwestią niepełnosprawności jako inności wiąże się problem tabu; czy o własnej lub cudzej odmienności należy w ogóle mówić, czy należy ją zauważać, jak się do niej ustosunkować? Na swoim sekretnym blogu bohaterka Tego grubego odnotowuje:

Poznanie pani M. [nauczycielki – przyp. W. K.] było dla mnie prawdziwym przełomem, ponieważ była jedyną osobą, która otwarcie nazywała przykre rzeczy po imieniu, bez zbędnych eufemizmów. Już pierwszego dnia obejrzała mnie od stóp do głów i śmiało popatrzyła mi w oczy (bez ukradkowego zerkania, którego nienawidzę!). I powiedziała:

– Ej, nie jest z tobą tak źle, połamańcu… jaki zgrabny wózek! Już ze mną jest gorzej, bo chociaż mam sprawne nogi, mówią, że poruszam się jak niedźwiedź.

Podobną chęć nazywania rzeczy po imieniu i podobne zniecierpliwienie rzucanymi ukradkiem spojrzeniami, pełnymi współczucia lub źle ukrywanej żądzy sensacji, przejawiają także pozostałe dwie bohaterki przywołanych tu powieści. Jak wskazują wymienione autorki, zarówno postawa wrogości, jak i litości wobec Innego-niepełnosprawnego stygmatyzuje; Ciwoniuk, Landau i Nowak poprzez swoje opowieści pośrednio postulują przyjęcie takiej perspektywy, jaką Joanna Głodkowska określa – w odniesieniu do idei tzw. normalizacji – jako próbę „wspólnego doznawania świata”:

Ponawiane odczytywanie normalizacji pozwala również dzisiaj widzieć ten proces jako żywy nurt, w którego centrum znajduje się osoba z niepełnosprawnością i jej życie. Daje także możliwość rozpoznawania i rozpatrywania różnych problemów i dylematów dotyczących m.in. różnicowania i unifikacji w określaniu norm, definiowania normalności i przyjmowania standardów funkcjonowania człowieka, czy też ujmowania normalizacji bez upiększeń jako instrumentu władzy i narzędzia przemocy symbolicznej […]. Mimo różnic w interpretacji i niejednoznacznych ujęć, dominuje rozpatrywanie normalizacji w kategoriach dążenia do wspólnego doznawania świata przez sprawnych i niepełnosprawnych oraz wspólnego ich bytowania. Wspólnotowe podejście niesie ze sobą nie zawsze łatwe w realizacji wymagania. Jednym z nich jest konieczność większej otwartości sprawnego społeczeństwa na zrozumienie i przyjęcie Innego.

W istocie, wszystkie trzy autorki snują opowieść o zderzeniu społecznych norm z tym, co od tych norm odbiega, „normalności” z innością, o reakcjach reprezentantów sprawnego społeczeństwa na niepełnosprawność. Ukazują też, w takim właśnie kontekście, autorefleksję Innego. Landau, poza zobrazowaniem zmagań swojej bohaterki z nową dla niej rzeczywistością, autorefleksji tej nadaje, w następującym fragmencie, także wymiar dydaktyczny:

Wpadło mi do głowy, że może Renia nie chce się pokazywać z kimś, kto siedzi na wózku. Wstydzi się. To obrzydliwe, ale ja ją nawet rozumiem. Nie mogę zapomnieć, jak kiedyś nie chciałam się bawić w przedszkolu z jednym chłopczykiem, który nie miał ucha. Pies mu je odgryzł. Wydawało mi się to paskudne, a to ja sama byłam paskudna.

Ciwoniuk z kolei konfrontuje załamaną przykuciem do wózka bohaterkę z bohaterem cierpiącym z powodu znacznej, widocznej i uciążliwej otyłości, będącej częstym powodem drwin ze strony rówieśników. Tytuł powieści: Ten gruby nawiązuje wyraźnie do pozycji z polskiego kanonu literatury młodzieżowej, czyli do Tego obcego Ireny Jurgielewiczowej (1961); zarówno niesprawność fizyczna, jak i „niestandardowy” wygląd wykluczają bohaterów z grona „swoich”. Jednocześnie, poznając się wzajemnie i nawiązując między sobą głębszą relację, oboje zyskują inną perspektywę autorefleksji, a więc oglądu i oceny własnej odmienności.

Inny-niepełnosprawny: odmienność intelektualna

Codzienne próby zmierzenia się z trudną rzeczywistością stają się również udziałem osób niepełnosprawnych umysłowo i ich rodzin. Wspomniana już Wyspa mojej siostry Katarzyny Ryrych jest opowieścią o dziewczynie z zespołem Downa, prowadzoną z perspektywy jej młodszej siostry. Mimo swojego upośledzenia Pippi przez lata dba o małą Marysię i daje jej poczucie bezpieczeństwa, zastępując matkę; gotuje, uczy, jak zapinać guziki, jest wspaniałą towarzyszką dziecięcych zabaw. Jednakże gdy Marysia dorasta, role sióstr zaczynają się odwracać. Nie jest to łatwy proces; relacje między postrzegającą świat we właściwy tylko sobie sposób Pippi a jej rodziną są coraz bardziej skomplikowane, choć zawsze pełne miłości i akceptacji. „Kiedy myślę o tym, jak żyje Pippi – tłumaczy bohaterka-narratorka – przychodzi mi na myśl ocean. […] Na powierzchni tego życia Pippi jest dorosłą kobietą, która raz w miesiącu kupuje sobie w sklepie kolorowe paczuszki, a w głębi jest małą dziewczynką, taką samą jak ja”. O ile jednak Marysia oswajała się z odmiennością swojej siostry od urodzenia i dlatego w pełni tę odmienność akceptuje, o tyle osoby z zewnątrz nie wiedzą często, jak reagować – ich postawa wobec niepełnosprawnej dziewczyny czasami wyraża strach i niechęć, czasami drwinę, a czasami zwykłe ludzkie zaciekawienie „dziwnością” napotkanej osoby. Podobne ujęcie tematu przedstawia Beata Wróblewska w Jabłku Apolejki, opowieści o autystycznym chłopcu i jego rodzinie. Tytuł książki nawiązuje do baśni o królewnie Apolejce i osiołku. Baśniowy osiołek po zjedzeniu zaczarowanego jabłka zmienia się w królewicza, jednak ponieważ jabłko było nadgryzione, na ludzkim ciele pozostaje ośla głowa; cierpiący na autyzm Jasiek, kochany przez swoją rodzinę tak jak królewicz-osiołek przez Apolejkę, nigdy nie stanie się takim człowiekiem jak jego bliscy, pozostanie „zaklęty” już na zawsze. Część osób spoza jego rodziny zaakceptuje jego odmienność, dla części pozostanie odmieńcem wzbudzającym niepokój, zdziwienie lub rozbawienie. Obie autorki prowadzą narrację swoich opowieści w taki sposób, by czytelnik czuł się traktowany po partnersku: nie formułują pouczeń ex cathedra, nie przemawiają do niego z pozycji mentorskiej, nie starają się go ukarać za ewentualną nieumiejętność porozumienia z Innym – zostawiają miejsce na czytelniczą refleksję, co najwyżej konstatując, jak to czyni na przykład Wróblewska ustami swojego bohatera, że „ludzie zawsze odrzucają tych, którzy od nich się różnią. A zawsze są tacy, którzy różnią się wyglądem, religią, zachowaniem, sposobem życia… Taka jest ludzka natura”. […]

Tak Ryrych, jak Wróblewska przeprowadzają również demitologizację inności. Nie jest prawdą, dowodzi ta pierwsza, że osoba z zespołem Downa nie potrafi być wsparciem dla swoich bliskich. Nie jest też prawdą, jak pokazuje druga z powieściopisarek, że z cierpiącym na autyzm nie da się porozumieć, a jego bliscy skazani są na wieczną udrękę. Przykładem demitologizacji dysfunkcji intelektualnej, jaką stanowi dysleksja, jest powieść Igor Barbary Ciwoniuk. Autorka przedstawia perypetie tytułowego bohatera, który ma ogromne problemy z czytaniem, pisaniem i koncentracją uwagi. Do ostatecznego zburzenia stereotypu dyslektyka jako osoby mającej złe wyniki w nauce, niezdolnej i „gorszej” pod względem intelektualnym, posłużyła opinia pedagogiczna, jaką Igor otrzymuje ze specjalistycznej poradni, po przejściu odpowiednich badań i testów:

Stwierdza się inteligencję bardzo wysoką badanego ucznia. Istotne funkcje intelektu: myślenie, zdolność planowania, zasób słownictwa, inteligencja niewerbalna i wyobraźnia przestrzenna, a także zdolność uczenia się specyficznych typów nowych zadań są bardzo dobrze rozwinięte. […] W sytuacji stresu obniżona jest samokontrola (chaos myślowy w momencie kulminacji emocji) zwiększając częstotliwość występowania błędów. Uczeń jest ambitny, ale ze względu na popełniane błędy brak jest jego wiary we własne możliwości – bywa niepewny. Pracuje szybko i chętnie, dobrze współpracuje.

Inność, zwłaszcza ta, która wiąże się z cierpieniem, nie pozostaje bez wpływu – jak to zostało już powiedziane – na najbliższe otoczenie naznaczonej ową odmiennością osoby. Bliscy Innego sami stają się inni, inność zaś bywa powodem osamotnienia (czasem – samotności z wyboru), odrzucenia czy poczucia wstydu. „[…] nagle dotarło do mnie – zauważa bohaterka powieści Ryrych – że Tata, podobnie jak ja, nie ma wstępu do reszty świata. I tak jak ja jest sam, ale to nie jest wina Pippi ani moja, ani niczyja. Po prostu inni boją się jego wyspy, na której nie ma przecież potworów ani ludożerców, tylko Tata, Pippi, ja i nasz gruby pies”. Wróblewska opowiada o rozterce kilkuletniej Oli, która wstydzi się zaprosić do domu inne dzieci w obawie, że znajomi wyśmieją ją po tym, jak zobaczą dziwne zachowanie jej autystycznego brata. I choć dziewczynka pokonuje w końcu strach przed odrzuceniem i opowiada o chorobie Jaśka przy całej klasie, czytelnik jest w pełni świadomy, że jej obawy nie były bezpodstawne. Inność bywa powodem drwin, bywa także powodem litości lub podziwu; odczucia te, choć pozornie pozytywne, zamykają jednak Innego w ciasnych ramach stereotypu i sprowadzają jego człowieczeństwo do tej jedynej cechy; takie zjawisko opisuje Ciwoniuk poprzez wypowiedź matki niepełnosprawnej bohaterki:

Myślą, że nasze życie jest wyłącznie smutne i czarno-białe… że inne być nie może!… więc albo litują się nad nami, albo nas podziwiają! Mam każdemu tłumaczyć, jak jest naprawdę? Że dziecko na wózku daje mi ogromne szczęście? Że to nie są wyłącznie zmartwienia i kłopoty?… że jak inni miewamy chwile radości i smutków, wygłupiamy się, pieczemy sobie pyszności, czytamy książki i oglądamy filmy, układamy puzzle, żartujemy, po prostu… żyjemy normalnie?! Niech sobie patrzą na nas tylko przez pryzmat wózka… Może dzięki temu czują się od nas lepsi? Ale nie życzę sobie, żeby ktoś się nad nami z tego powodu litował lub nas podziwiał!

Frapujące „studium inności” stanowi Oro Olgi Sawickiej i Dany Łukasińskiej. Z odmiennością postrzeganą przez społeczeństwo jako problem zmaga się każdy członek sportretowanej przez autorki rodziny zastępczej. „Odmieńcem” jest Lena – główna bohaterka: introwertyczka, zagubiona w gąszczu bardzo trudnych, raniących emocji. Poza społeczną „normą” bytuje jej adopcyjne rodzeństwo, naznaczone różnego rodzaju dysfunkcjami fizycznymi i psychicznymi. Wreszcie, z innością mierzą się nieustannie adopcyjni rodzice szukający odpowiednich dróg komunikacji ze swoimi podopiecznymi, ale i sami będący Innymi, bo wychowującymi nie-normalne dzieci.

Inny-niepolski

„[…] trzy możliwości – pisze Kapuściński – stały zawsze przed człowiekiem, ilekroć spotkał się z Innym: mógł wybrać wojnę, mógł odgrodzić się murem, mógł nawiązać dialog”. Osoba odmiennej narodowości jest nie tylko inna – jest także obca. Przybywa z zewnątrz, zdradza swoją obcość nieznajomością języka, innym kolorem skóry, odmiennymi rytuałami, różniącą się od dominującej hierarchią wartości. […]

Nawet jeśli w istocie różnice między „swoim” a „obcym” nie istnieją lub też nie są w żaden sposób znaczące, samo podejrzenie obcości wystarczy, by implikowała ona postawę wrogości. Taki przypadek przedstawia Grzegorz Gortat w powieści Szczury i wilki, ukazując losy Henryka, współczesnego nastolatka zaangażowanego w walkę o „czystość” polskiej krwi u boku kolegów z neofaszystowskiej bojówki. Uwielbiany przez niego lider grupy, kryjący się za pseudonimem A. H. – w oczywisty sposób nawiązującym do imienia i nazwiska przywódcy nazistowskiej III Rzeszy – wpaja swoim podopiecznym (a czyni to skutecznie) wizję osaczania „prawdziwych Polaków” przez podstępnych „obcych”, przede wszystkim Żydów.

– Uwierz mi, Heinrich – tłumaczy A.H. – choćbyś ukończył to swoje liceum z wyróżnieniem, takich jak ty uniwersytet wykopie już po pierwszym semestrze. Bo upominamy się o prawdę. O miejsce dla siebie w kraju, który już tylko z nazwy jest Polską. Dziewięćdziesiąt procent tytułów na półkach tej biblioteki to trucizna, która zatruwa naszą gospodarkę, historię i literaturę. Ich autorzy to bękarty chowające się za dobrymi, polskimi nazwiskami. Trzęsą giełdą, dyktują ceny i na pniu wykupują apartamentowce takie jak te. Rozkradają Polskę kawałek po kawałku. Dom po domu, ulica po ulicy. Aż zamkną nas w getcie.

Gortat ukazuje skrajny – choć nieodosobniony – przykład lęku przed Innym, lęku przeradzającego się w bezpodstawną i bezsensowną nienawiść.

Z kolei na problem pozornie niewinnych żartów z odmienności narodowej zwraca uwagę Ewa Grętkiewicz w powieści Szczekająca szczęka Saszy. Mieszkający na co dzień na Białorusi kuzyn głównej bohaterki (i zarazem narratorki) przyjeżdża do Polski, by przez rok uczyć się w tutejszej szkole. Ojczyzna jego dziadków, której był ciekawy dzięki rodzinnym opowieściom i wspomnieniom, nie okazuje się jednak tak gościnna, jak sobie wymarzył. […] krzywdzące stereotypy funkcjonują już w myśleniu najmłodszych uczniów szkoły podstawowej: koledzy drwią ze specyficznej – w ich odczuciu dziwnej, gorszej i żenującej – polszczyzny Saszy i zadają mu złośliwe pytania o to, czy na Białorusi ludzie posługują się telefonami komórkowymi, czy są tam wieżowce i supermarkety. Gdy otrzymują odpowiedzi twierdzące, zadają jeszcze jedno pytanie, nie zdając sobie sprawy z jego kompromitującego charakteru: „To po co tu przyjechałeś?”. Wbrew pozorom od takiego podejścia niebezpiecznie blisko jest do tego opisanego przez Gortata. […]

Tego typu dyskurs, przejawiający się w nieprzyjaznym odnoszeniu się do Innego, ujawnia utożsamianie „dziwności”, „obcości” z „gorszością”. Między światem znanym i „swoim” a dziwnym i „nie-swoim” przebiega linia graniczna oddzielająca to, co wartościowe (i dlatego wymagające obrony), od tego, co gorsze, „niepełnowartościowe” i zatruwające „swojość”, a więc stanowiące zagrożenie wymagające odseparowania. […]

Stosując odmienne typy narracji, kształtując opowieść dla czytelników z różnych grup wiekowych, przedstawiając problem z odmiennych perspektyw – autorzy wspomnianych dwóch powieści mówią jednak o tym samym zjawisku: irracjonalny lęk przed innością i bezrefleksyjne postrzeganie świata za pomocą krzywdzących stereotypów prowadzą do agresji wobec wszystkich, którzy nie są jednoznacznie „swoi”. To głos istotny tym bardziej, że ukazujący działania opresyjne wobec Innego prowadzone przez dzieci (Grętkiewicz) i nastolatków czy wręcz „młodych dorosłych” (Gortat). W rozważaniach nad kategorią inności w utworach adresowanych do dzieci i młodzieży to zagadnienie – problem uwypuklania cudzej „obcości”, piętnowania jej i stygmatyzowania „Obcego” – jest nie mniej ważne niż rozpatrywanie samej figury Innego ucieleśnionej w postaci dziecka.

Ja jako Inny

Inność i obcość ukazywana jest w polskiej literaturze dla młodego czytelnika z wielu różnych perspektyw; to nie tylko spotkanie z Innym, zetknięcie się z jego odmiennością, lecz także sytuacja, w której to ja staję się Innym. O powieści Ireny Landau Uszy do góry!, przedstawiającej losy dziewczyny, która po utracie władzy w nogach uczy się żyć na nowo, była już mowa. W kontekście wcześniejszych rozważań o inności narodowej ciekawym casusem okazuje się powieść Barbary Gawryluk pt. Moje Bullerbyn: główna bohaterka, nastoletnia Natalia, emigruje wraz z rodzicami do Szwecji i zmaga się z problemami, jakimi są dla niej początkowo nowa kultura, niedostateczna znajomość języka angielskiego i zupełna nieznajomość szwedzkiego, nowe środowisko rówieśnicze itd. Co więcej, dotychczasowa „swojskość”, w nowych realiach przekształcająca się w „obcość”, staje się powodem do żartów – opozycja prezentowana przez Ewę Grętkiewicz zmienia tutaj kierunek oddziaływania: „polskość” staje się powodem problemów, a nie fundamentem kultury dominującej.

Nie znoszę Matsa [kolegi ze szkoły w Szwecji – przyp. W. K.]! Jest okropny! Od początku mi dokuczał, a teraz jest tylko gorzej. Dzisiaj znowu od rana chodził za mną i za Mają i przedrzeźniał nas. „Szczszcz, szczszcz!” – udawał, że coś do nas mówi. Potem wybuchał śmiechem. A najgorsze jest to, że Mats nie jest sam. Chodzi za nim zawsze trzech albo czterech chłopaków z naszej klasy. Zakradają się za naszą ulubioną ławkę pod jabłonią. „Szczszcz, szczszcz!” – wygłupiają się.

Z kolei Katarzyna Pranić w powieści Ela-Sanela opisuje doświadczenia Saneli Hasani, dziewczynki pochodzącej z Sarajewa, w wyniku wojennych wydarzeń z 1993 r. adoptowanej i wychowywanej przez Polkę. Sanela powoli poznaje historię swojej rodziny, dowiaduje się coraz więcej o swoich korzeniach, swoim kraju i rodzinnym mieście, analizuje różnice między polską kulturą, a więc tą, w której została wychowana, a kulturą regionu, w którym się urodziła. Zaczyna akceptować siebie jako „dziewczynkę trochę stąd, a trochę z innego świata, którego sama jeszcze nie znała, chociaż ten nieznany świat dopominał się, żeby zaczęła go odkrywać. I Ela była na to gotowa, bo wiedziała, że czekają tam na nią ludzie, którzy ją kochają i za nią tęsknią. Nieważne, jakiego są pochodzenia i wyznania”. Jednocześnie autorka wskazuje na mechanizm zyskiwania przez pojęcie obcości nacechowania pejoratywnego, które jest temu pojęciu nadawane przez „swoich” użytkowników języka:

Ela, idąc za Martą przez półmroczny korytarzyk, postanowiła zignorować tę sytuację [nazwania jej przez szkolnego kolegę „alienem” – przyp. W. K.], ale było jej przykro. Alien – obca. Bo co? Bo nie ma w klasie swojej paczki? A może dlatego, że jej imię i nazwisko brzmi inaczej? Ci, którzy słyszeli je pierwszy raz, zawsze byli nieco zdziwieni, ale Ela czuła, że Michał powiedział to specjalnie, żeby zrobić jej przykrość. Ela-Sanela. Właśnie że tak! Sanela Hasani! Czuła, jak palą ją policzki. […]

Odkrywając powoli nieznaną jej dotąd część swojej tożsamości, będąc osobą związaną z dwoma odrębnymi kulturowo regionami świata, bohaterka staje przed koniecznością refleksji nad takimi zagadnieniami, jak związek między przynależnością etniczną a kultywowanymi rytuałami (w tym wypadku związanymi z religią).

Zakończenie

Stosując różne strategie narracyjne i wykorzystując rozmaite pomysły fabularne, twórcy polskiej literatury dziecięcej i młodzieżowej mówią o tym samym: inność nie jest problemem – problemem jest brak akceptacji faktu istnienia inności, brak chęci podjęcia wysiłku, by ją zrozumieć, brak uznania różnorodności za wartość. Receptą wydaje się wzbudzenie ciekawości w stosunku do tego, co jeszcze niepoznane, zafascynowanie różnorodnością i „dziwnością”, dekonstruowanie stereotypów, pokazywanie inności jako frapującego wyzwania dla czytelnika. „Świadomość tego, że rozmawiając z Innym, obcuję z kimś, kto w tym samym momencie widzi świat odmiennie niż ja i inaczej go rozumie, jest ważna w tworzeniu atmosfery pozytywnego dialogu”, pisze Kapuściński. Wyrazem takiej świadomości jest np. zbiór Dziesięć stron świata Anny Onichimowskiej, w którym autorka opisuje doświadczenia nastolatków mieszkających w różnych miejscach globu, przyglądając się rzeczywistości z perspektywy swoich bohaterów. Przedstawia m.in. losy Kolumbijki, która zarabia na życie własnym ciałem, aż w końcu udaje jej się spełnić marzenia i zostaje królową samby, Dunki, zmagającej się z zainteresowaniem mediów w związku ze ślubem jej matki z wieloletnią przyjaciółką, czy mieszkającego w USA Pakistańczyka, który zmuszany jest do udziału w przygotowaniach do zamachu terrorystycznego. Do wzajemnego szacunku, niedawania wiary stereotypom, chęci poznawania tego, co inne, i czerpania radości z różnorodności świata nawołuje młodszych czytelników Magdalena Środa w pierwszej polskiej książce z wydawanej przez oficynę Czarna Owca serii „Bez Tabu”; Mała książka o tolerancji łączy formę opowiadania, leksykonu (zawiera objaśnienie kluczowych pojęć) i podręcznika (prezentuje m.in. historię pojęcia tolerancji). Zarówno spotkanie z Innym, jak i zmierzenie się z własną innością czy też bycie innym z własnego wyboru wymaga odwagi, wewnętrznej dojrzałości, otwarcia się na to, co nowe. Polska literatura dla dzieci i młodzieży bez wątpienia podejmuje wyzwanie, jakim jest zwrócenie uwagi niedorosłego odbiorcy na tego rodzaju zagadnienia i oswojenie go z nimi. Poprzez stwarzanie szansy na identyfikację z bohaterem-rówieśnikiem hipotetycznego dziecięcego czy też nastoletniego czytelnika – bohaterem jawiącym się jako Inny bądź też bohaterem poznającym Innego – czytelnik ów jest więc zachęcany do refleksji nad pojęciem inności oraz etykietującą dychotomią: „swojskość” versus „obcość”. Zyskuje możliwość namysłu nad kształtowaniem się tożsamości w sensie socjologicznym, kulturoznawczym i psychologicznym, w opozycji do rozmaicie pojmowanej inności i obcości (cudzej lub własnej). Nie są to zazwyczaj książki z list bestsellerów, raczej nie mieszczą się w ramach najpopularniejszych czytelniczych trendów, są – paradoksalnie – w jakimś sensie inne; i to także stanowi wyzwanie dla czytelnika.

Kiedy uczeń spotyka się z książką w sieci, czyli o wyzwaniach dla współczesnego nauczyciela.

okładka Twórcze Praktyki PolonistyczneMARTYNA JELONEK, MAGDALENA STEFANIK

W ramach projektu będącego częścią programu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego „Akademickie Centrum Kreatywności” studenci Wydziału Polonistyki UJ mieli okazję zaangażować się w rozmaite działania mające na celu zachęcenie młodzieży szkolnej do czytania. Zespół został podzielony na trzy grupy pracujące na etapach edukacji od szkoły podstawowej do liceum. Nasze działania objęły dwie klasy I i dwie klasy II gimnazjum. Na początku poszukiwaliśmy powieści związanych z tematyką medialną, które mogłyby stanowić atrakcyjną alternatywę dla dotychczasowych pozycji z listy lektur szkolnych. Przeprowadzona wśród uczniów ankieta pozwoliła na zbadanie ich preferencji i zainteresowań, a w kolejnym etapie na wyodrębnienie podgrup pracujących z daną książką pod przewodnictwem jej „opiekuna”. Zgodnie z założeniem projektu kontakt studentek z uczniami odbywał się drogą mailową oraz za pomocą portalu społecznościowego Facebook. Nie było to zadanie łatwe, dlatego też zgromadzone przez nas doświadczenia stanowią podstawę do refleksji na temat wyzwań, jakie stoją przed każdym nauczycielem polonistą. Jak się okazało, powinien on przede wszystkim zdawać sobie sprawę z obecności dzisiejszych nastolatków w wirtualnej przestrzeni i potrzeby połączenia tego zjawiska z doświadczeniem lekturowym. W związku z tym chciałybyśmy wykorzystać nasze spostrzeżenia, by w oparciu o nie omówić specyfikę poszczególnych etapów cyfrowej pracy z powieścią oraz dołączyć wskazówki, które mogłyby zainspirować nauczyciela chcącego sprostać niecodziennemu wyzwaniu.

  1. ODPOWIEDNIA KSIĄŻKA GWARANTEM SUKCESU? O CZYNNIKACH MOTYWUJĄCYCH I DEMOTYWUJĄCYCH

Mając świadomość roli mediów, a przede wszystkim internetu w życiu młodych ludzi, można było spodziewać się fali entuzjazmu ze strony gimnazjalnych czytelników w odpowiedzi na zaproponowane im pozycje lekturowe. Okazało się jednak, że perspektywa spotkania z bohaterami, którzy większość czasu spędzają w wirtualnym świecie, nie jest tak kusząca, jak wskazywałaby na to popularność literatury fantastycznej w tym gronie odbiorców. Nasze sugestie na temat książek zostały zweryfikowane przez eksperta w dziedzinie literatury dziecięcej i młodzieżowej, Krystynę Zabawę, która na spotkaniu poświęconym godnym zainteresowania pozycjom zwróciła uwagę na szereg istotnych faktów. Najważniejsze okazało się spostrzeżenie, że trudno jest odnaleźć powieści spełniające jednocześnie nasze oczekiwania pod względem tematycznym (obecność mediów) i jakościowym (poprawność językowa i stylistyczna, przekazywane wartości, czy też brak uproszczonych schematów). Ponadto fabuła większości książek zaproponowanych przez badaczkę umiejscowiona była w realnym świecie, co dotychczas nie miało negatywnego wpływu na zainteresowanie ze strony czytelników. Wobec powyższego dokonaliśmy selekcji wcześniej wybranych książek młodzieżowych, poszerzając zakres tematyki o wątki obyczajowe i historyczne. Nasz wybór padł na powieści o tematyce związanej z II wojną światową (Galop’44 Moniki Kowaleczko -Szumowskiej, Wszystkie lajki Marczuka Pawła Beręsewicza), o niepełnosprawności (Rico, Oskar i głębocienie Andreasa Steinhöfela), o rodzinnych problemach dorastającego chłopca (Rokko Barbary Ciwoniuk) oraz o nastolatkach żyjących w wirtualnym świecie (Omega Marcina Szczygielskiego, Player One Ernesta Cline’a). Przeświadczenie o tym, że wybrane lektury mają potencjał, by zyskać zainteresowanie uczniów, nie mogło z góry zagwarantować sukcesu. Należało więc odejść od szkolnego zwyczaju ograniczania się do informowania uczniów o obowiązku przeczytania konkretnej książki – na rzecz ciekawych działań motywujących. Wykorzystałyśmy do tego fragmenty poszczególnych powieści, niekiedy wspomagając się prezentacją multimedialną. Naszym celem była zmiana sposobu myślenia i postawy czytelniczej z biernej i mechanicznej („Muszę to przeczytać, bo boję się konsekwencji”) na czynną i świadomą („Chcę to przeczytać, bo ciekawi mnie dalszy przebieg zdarzeń”). Aby zobrazować różnorodność sposobów motywacji, poniżej przedstawiamy zrealizowane przez nas pomysły. Warto dodać, że czas przeznaczony na zachęcenie do przeczytania danej lektury wynosił tylko dziesięć minut. Okazało się, że wystarczyło to, by wzbudzić u większości uczniów oczekiwany entuzjazm.

1.1. „Kogo możesz spotkać za drzwiami głównego bohatera?”. O tym, jak poruszyć wyobraźnię, by zafascynować

Na wstępie zapowiedziałam uczniom, że przeczytam krótki fragment powieści Rokko Barbary Ciwoniuk (zamieszczony poniżej) i poproszę ich o rozwiązanie pewnej zagadki.

Obudził mnie dzwonek domofonu. Dźwięk był krótki, niezdecydowany, jakby ktoś dotknął przycisku i natychmiast tego pożałował. Nakryłem głowę kołdrą i próbowałem wrócić do snu. Śnienie łąki, ze wszystkimi jej kolorami i zapachami, zawsze bywa przyjemne, a co dopiero późną jesienią. Nie miałem żadnych wątpliwości, że za oknem jest ciemno i ponuro – otwarcie oczu na sekundę zupełnie mi wystarczyło. Pokój tonął w mroku. Musiało być albo bardzo wcześnie, albo wyjątkowo pochmurnie i brzydko. Tym skwapliwiej zacisnąłem powieki i wtuliłem twarz głęboko w poduszkę. Z ulgą zanurzyłem stopy w wysokiej, połyskliwej trawie i na próbę zrobiłem kilka długich kroków. Dojrzałe kłosy obijały mi się o kolana, jakieś zielsko czepiało się nóg. Nie uszedłem daleko, bo gong domofonu ponownie przywołał mnie na krawędź snu. Znowu zabrzmiał jakoś podejrzanie wątło i delikatnie. Stanowczo za cicho i za krótko jak na panią Gienię! Jej wspomnienie na dobre zatrzasnęło mi wyjście na łąkę. Usiadłem wściekły.

– Wstrętna baba!– mamrotałem, wygrzebując się z pościeli. – Pewnie znów powie, że zapomniała kluczy! Jeżeli nas aż tak nienawidzi, to po co tu przyłazi? Po co? Po co? Po co?

Skandując to „po co?” przy każdym kroku, doszedłem do drzwi i otworzyłem je z impetem. Jeszcze pięć „po co?” i stanąłem u szczytu schodów. Popatrzyłem w dół. Chyba nigdy widok bałaganu po całonocnej imprezie nie sprawił mi takiej radości jak dziś. Ten cuch z pełnych popielniczek! Odór porozlewanych trunków! Zbiegając po schodach, strąciłem jeszcze jakiś kieliszek i kopnąłem dwie otwarte puszki piwa. Z brzękiem potoczyły się przede mną, ochlapując stopnie.

– Będziesz miała co robić, wstrętna babo! Nie ma szans, że nas kiedyś polubisz!– mruknąłem mściwie i dopadłem przycisku domofonu. – Wlazł!– krzyknąłem, wiedząc, że gorszyła się, gdy witałem ją jak kumpli.

Otworzyłem drzwi i cofnąłem się w głąb mieszkania.

– Kurde!– jęknąłem, siadając w najbliższym fotelu i rozglądając się po naszym „salunie”.– Kurde! Kurde!

Nawet jak na panią Gienię, bajzel był stanowczo za duży. Żarcie i flaszki we wszystkich możliwych kątach – na meblach i parapetach. Kilka potłuczonych kieliszków (w tym ten zrzucony przeze mnie), plamy na naszym (ale tak naprawdę babci) drogocennym dywanie, w kilku miejscach jego wzory deformowała wdeptana sałatka i jakieś mięsiwo! Spojrzałem w stronę korytarza. Spodziewałem się wymownego wzroku pani Gieni, ale jej tam nie było. Musiała zajrzeć tu, kiedy ja kontemplowałem cały ten syf i poszła już do kuchni. Cud, że tym razem obyło się bez gadania, prawdziwy cud! Nasłuchiwałem chwilę. Żadnego trzaskania drzwiczkami szafek, lania wody, walenia kubłem na śmieci. Zero ględzenia. Jest tam czy nie? Wpuściłem jej ducha? Wredne, wrzaskliwe ciało zostało za drzwiami?

Wydało mi się, czy naprawdę usłyszałem pukanie do drzwi? Kurde! Kurde! Kurde! Nie przepadałem za zagadkami z samego rana. Nie o tej porze! Już chyba wolałem tę naszą codzienną rutynę – gderanie Gieni i jej miotanie się po kuchni.

– Otwarte!– ryknąłem.

Delikatniś! Znowu zapukał!

– Przecież mówię, że otwarte, nie?– powtórzyłem ze złością i otworzyłem drzwi na oścież.

Patrzyłem kompletnie zbaraniały.

W tym momencie skończyłam czytanie fragmentu książki i zadałam uczniom następujące pytania: „Jak sądzicie, co wydarzyło się później? Kogo lub co zobaczył Rokko za drzwiami?”. Poświęciłam chwilę na dyskusję z uczniami, wysłuchałam ich pomysłów, dopytując, skąd się wzięły. Po burzy mózgów poruszyliśmy kolejną kwestię: zwracania na siebie uwagi otoczenia przez nastolatków. Następnie poinformowałam podopiecznych, że po przeczytaniu książki dowiedzą się, w jaki sposób zrobił to Rokko, a także uprzedziłam, by nie próbowali tego na własnej skórze. […]

  1. E -MAIL KONTRA ROZMOWA. O AUTORYTECIE SŁÓW KILKA…

Jeszcze w ten sam dzień wysłałyśmy do uczniów wiadomość zawierającą tytuły przydzielonych im książek i informację o tym, że egzemplarze czekają na nich w bibliotece szkolnej. Poprosiłyśmy również o potwierdzenie odbioru. Po pewnym czasie wszyscy otrzymali od nas harmonogram działań z terminami ich wykonania. Podczas wymiany korespondencji z gimnazjalistami nasunęło nam się kilka spostrzeżeń dotyczących jej przebiegu. Głównym problemem było niedotrzymywanie terminów wykonania zadań, które wynikało przede wszystkim ze skumulowania obowiązków szkolnych i pozaszkolnych (liczne testy, dodatkowe zajęcia z języka obcego oraz sportowe). Potwierdzają to nocne godziny wysyłanych e -maili, a niekiedy nawet brak kontaktu przez kilka dni. Kolejną wartą uwagi kwestią jest postawa ucznia wobec opiekuna grupy czytelniczej, którą można określić jako ambiwalentną. Z jednej strony w treściach wiadomości widać duży szacunek i zachowanie dystansu, o czym świadczyło przestrzeganie form grzecznościowych, z drugiej zaś dostrzegalna była fraternizacja. Jej źródeł można doszukiwać się w różnicy w postrzeganiu nauczyciela, z którym gimnazjaliści obcują codziennie w szkole, i nauczyciela z zewnątrz, towarzyszącego ich nauce tylko przez określony, krótki czas. Uważamy, że kolejną przyczyną jest staż pracy nauczycieli prowadzących. Uczniowie poczuli ze studentkami wspólnotę doświadczeń i zainteresowań, co wpłynęło na zmniejszenie dystansu. Nie miało to jednak negatywnego wpływu na naszą współpracę, niekiedy wręcz okazywało się pomocne. Warto też poruszyć temat wpływu portali społecznościowych na aktywność młodzieży. Praca z lekturą Wszystkie lajki Marczuka odbywała się głównie na stronie powieści utworzonej na portalu Facebook. Witryna cieszyła się dużym powodzeniem i popularnością wśród pierwszoklasistów, co można było zauważyć po liczbie i częstotliwości zamieszczanych wpisów, dotyczących przebiegu czytania i poszczególnych fragmentów treści. Jednak w przypadku drugoklasistów, zajmujących się powieścią Player One, podobne przedsięwzięcie nie uzyskało aprobaty. Dopiero indywidualny kontakt za pośrednictwem poczty elektronicznej ośmielił uczniów, którzy – najpewniej z obawy przed kompromitacją wśród rówieśników – nie publikowali swoich wypowiedzi na forum. Przy pracy z książką Rokko komunikacja z uczniami z założenia miała polegać wyłącznie na wymianie wiadomości w postaci e -maili, nie zaś, dodatkowo, za pośrednictwem Facebooka. Na ponad 20 uczniów pojawił się tylko jeden głos sugerujący założenie strony poświęconej książce. Reszta grupy nie poruszyła tego tematu, być może z braku potrzeby lub niechęci łączenia obowiązków szkolnych z rozrywkami typowymi dla portali społecznościowych. Na poziom motywacji gimnazjalistów wpłynęły także przygotowane przez nas zadania, różnorodne pod względem stopnia trudności i atrakcyjności. Zaobserwowane zależności między wymienionymi czynnikami a jakością poszczególnych działań uczniów omawiamy w dalszej części artykułu.

  1. PAPIER KONTRA KOMPUTER, CZYLI ORÓŻNYCH FORMACH WYRAŻANIA UCZNIOWSKIEJ KREATYWNOŚCI

Już podczas internetowej pracy z uczniami zauważyłyśmy szereg różnic w podejściu do konkretnych zadań. W zależności od tego, czy działania miały być wykonane przy użyciu komputera (np. programów Power Point, Strip Generator, Prezi, służących montażowi filmów i obróbce graficznej zdjęć) czy codziennych szkolnych przyborów, motywacja i efekty pracy były nierzadko zaskakujące. Z jednej strony jesteśmy pod wrażeniem jakości prac wykonanych przy użyciu wymienionych narzędzi, z drugiej zaś nie spodziewałyśmy się, w przypadku niektórych uczniów, że zadania pisemne wygrają z techniką przekładu intersemiotycznego, wiodącą prym w dzisiejszym świecie. Poniżej przedstawiamy te z powierzonych uczniom zadań, których efekty były najbardziej zadowalające.

3.1. „Medialne” Wszystkie lajki Marczuka oraz Rokko, czyli kiedy technologia motywuje do działania

Jak wspomniano wcześniej, w przypadku omawiania z uczniami powieści Pawła Beręsewicza dobrym rozwiązaniem okazało się założenie strony na portalu Facebook. Moje obawy oto, że pierwszoklasiści ze strachu przed ośmieszeniem nie zechcą zamieszczać swoich zdjęć oraz wypowiedzi na publicznej witrynie, zupełnie się nie sprawdziły. Już chwilę po odebraniu książki przez członków naszej grupy czytelniczej strona zyskała aprobatę, której wyrazem było kilkanaście tzw. polubień. Najważniejsze były jednak zamieszczane tam szczere wypowiedzi. Pierwsze z nich przynosiły opatrzoną uzasadnieniem odpowiedź na pytanie o ulubiony wątek (współczesny lub historyczny) książki. Jak wykazały pojawiające się komentarze, opisana przez autora historia gimnazjalistów z Choszczówki, rywalizujących ze sobą o nagrodę w projekcie mającym na celu promocję miejscowego bohatera, była bardziej atrakcyjna dla większości (bo aż ośmiu na dziesięciu) czytelników niż wątek opowiadający o promowanym bohaterze – Janie Marczuku, ratującym Żydów podczas II wojny światowej. Za współczesnością przemawiały: „dużo więcej humoru”, „pełno zwrotów akcji”, za historią zaś– „pewien wątek tajemnicy, z czasem też napięcie i ciekawość, co wydarzy się za chwilę”. […]

Podczas pracy z książką Ciwoniuk uczniowie mieli przede wszystkim wykazać się dużą kreatywnością, pomysłowością oraz umiejętnością uzasadniania własnych opinii i poglądów. Jedno z zadań początkowych polegało na wyrażeniu zdania na temat tego, jaką rolę w dzisiejszym świecie odgrywa kobieta, a jaką mężczyzna, jaki powinien być idealny mężczyzna, a jaka idealna kobieta. Uczniowie przy tworzeniu swoich wypowiedzi mieli odwołać się do fragmentu powieści, w którym główny bohater rozmawia ze swoim przyjacielem na temat przyszłej kandydatki na żonę dla swojego ojca. Pierwszy z rozmówców upiera się przy tym, że kobieta powinna być miła, dobra, niegłupia, drugi zaś wskazuje jako swój ideał femme fatale, której nie da się „ciągnąć za mężczyzną na sznurku”. Byłam pod dużym wrażeniem samoświadomości niektórych uczniów, ich wiedzy na temat dzisiejszych realiów, dojrzałych sądów pomimo młodego wieku. Znamienne jest także to, że ich opinie bardzo się różniły, co może być wynikiem ich przekonań i doświadczeń wyniesionych z domu. Oto wypowiedzi niektórych uczniów:

Uczeń I: Tak naprawdę ani mężczyzna, ani kobieta nie mają swoich ról wżyciu; każdy może być kim chce. Żyjemy przecież w wolnym kraju (chyba).

Uczeń II: Zgadzam się z Kornikiem, ponieważ mama nie powinna umieć tylko dobrze gotować, jak uważa Rokko. W dzisiejszym świecie kobieta ma takie same prawa jak mężczyzna. Uważam, że to on powinien jednak utrzymywać rodzinę i mieć głowę na karku. Ona również powinna pracować na siebie, dom i rodzinę.

Uczeń III: Zgadzam się z opinią Kornika. Uważam, że kobiety powinny być inteligentne i niezależne. Te cechy sprawiają, że bez problemu mogą sobie poradzić w każdej trudnej sytuacji. Poza tym nastolatek ma rację, że nie tylko wygląd się liczy, ale także inne wartości i umiejętności. Rola kobiety i mężczyzny diametralnie się zmieniła. Kiedyś to kobieta miała siedzieć w domu, zajmować się dziećmi, gotować i sprzątać. Mężczyzna natomiast pracował, aby utrzymać rodzinę. Dawniej to mężczyzna był bardziej szanowany, ponieważ miał swobodny dostęp do edukacji, wyższych stanowisk czy wyborów. Na szczęście w naszych czasach obie płci mają takie same prawa. Oprócz tego w większości inaczej wygląda podział obowiązków w domu. Nadal to kobieta jest bardziej odpowiedzialna za dom, jednak coraz częściej to mężczyzna wykonuje cięższe prace domowe. Bierze on też czynny udział w wychowaniu dzieci, świadczy o tym wprowadzenie urlopu ojcowskiego. Wszystko zmierza w kierunku wyrównania praw i obowiązków obu płci. Uważam, że jest to jak najbardziej prawidłowe, ponieważ udział obu płci wżyciu społecznym jest bardzo ważny.

Uczeń IV: (…) moim zdaniem kobieta niekoniecznie musi być inteligentna. Ważne, żeby była dobra i uczciwa. Moim zdaniem rolą kobiety jest opiekowanie się domem, dziećmi oraz zadbanie o dobrą atmosferę i ciepło w domu. Mężczyzna natomiast powinien zarabiać na dom, być w stanie go utrzymać oraz swoją rodzinę.

Zadaniem, które sprawiło uczniom najwięcej trudności, było wymyślenie sloganu reklamowego zachęcającego chłopców do czytania książek. Możliwe, iż gimnazjalistom zabrakło pomysłów na to, jak w paru słowach, treściwie, a zarazem błyskotliwie, przekonać męską część społeczeństwa do sięgania po lekturę. Miałam jednak całkowitą świadomość tych trudności, dlatego ogromną radością napełnił mnie najlepszy przykład, który autorka określiła mianem „wierszowanego listu”, wiedząc, iż nie jest on krótkim sloganem reklamowym. Nie sposób jednak nie docenić go jedynie wskutek niezachowania formy, jaką miało przybrać to zadanie:

CHŁOPAKU! Jesteś spragniony przygód i wrażeń? Czy w Twojej głowie jest pełno marzeń? Czy wyobraźnia Ci podpowiada, że w szarym świecie coś się nie zgadza? Czy masz ochotę coś spsocić czasem? Zagłuszyć ciszę jakimś hałasem? Uciec daleko, gdzie nic nie musisz, robisz, co zechcesz, nikt Cię nie goni, nie tłucze do głowy praw, obowiązków, zachowań wzorowych? Jeżeli takie są Twoje odczucia, to w świat książkowy wraz z nami wyruszaj! Z powieścią odkryjesz mnóstwo tajemnic, poznasz sekrety najgłębszych głębin, poznasz przyjaciół, lecz wrogów także, mnóstwo wartości otrzymasz w darze… To tylko niektóre z książkowych zalet, lecz jest ich więcej, zaufaj nam, stary ;) Pojawi się przed Tobą wiele różnych drzwi, lecz które otworzysz, wiesz tylko Ty… Nie zmarnuj tej szansy przez los Ci danej, trzymaj się stale ścieżki wybranej. Po książkę sięgnij już teraz, natychmiast! To wcale nie jest sprawa dziewczyńska!!! Co zyskasz? Wiele. Co stracisz? Nic. Zatem po książkę sięgnij już dziś!

Uczniowie najchętniej wykonywali jednak działania, w których mieli wykorzystać szeroko rozumiane nowoczesne technologie. Jest to doskonały dowód na to, iż pokolenie tzw. cyfrowych tubylców istnieje naprawdę i ma się świetnie. Jedno z zadań, jakie przygotowałam dla uczniów, polegało na nagraniu za pomocą telefonu komórkowego bądź kamery (w miarę możliwości i dostępu do urządzeń nagrywających) talk -show z Rokkiem, synem sławnego literata, Cezarego Decza. Rozmowa miała dotyczyć tego, jak wygląda życie nastolatka, który nie radzi sobie z własnymi emocjami i nie potrafi nawiązać dobrych relacji z ojcem. Moi podopieczni poradzili sobie znakomicie, prawie wszyscy zadbali o wysoką jakość nagrań, stworzyli doskonałą scenerię, własną charakteryzację, wizualizację przestrzeni. W większości pytania były doskonale przemyślane, trafnie odzwierciedlały kwestie poruszane w książce, wskazywały na głęboką interpretację relacji interpersonalnych głównych bohaterów. Warto dodać, iż sam proces tworzenia filmików był dla uczniów okazją do świetnej zabawy, o czym świadczą dołączone do niektórych nagrań kulisy, w których zamieścili wycięte sceny, wypełnione serdecznym i szczerym śmiechem. Ostatnim zadaniem, o którym chciałabym wspomnieć, było przygotowanie przez uczniów komiksu przy użyciu programu Strip Generator. Miał on przedstawiać ostatnie sceny z książki Ciwoniuk, podczas których zagubiony Rokko próbuje w spektakularny sposób zwrócić na siebie uwagę otoczenia. Barykadując się w lesie, grozi, iż wysadzi wszystko w powietrze, używając w tym celu granatu, tak naprawdę niewypału, o  czym nie wie gromadzący się wokół nastolatka tłum ludzi, między innymi jego ojciec, przyjaciele, nielubiana nauczycielka. Jedynie przyjaciel Cezarego Decza, będący dla Rokka przybranym wujkiem, domyśla się, że granat, który notabene przekazał chłopcu dawno temu na pamiątkę, nie stanowi prawdziwego zagrożenia. Postanawia podejść do „bratanka” i umożliwić mu ucieczkę, zapewniając przy tym, iż zrozumiał jego postępowanie i postara się załagodzić sytuację. Uczniowie z zadaniem poradzili sobie równie dobrze, o czym świadczą ciekawe efekty ich pracy.

Rokko komiksGłówny wniosek z moich działań jest następujący: bardzo duży wpływ na wykonywane przez uczniów zadania miała ich atrakcyjność. W rozmowie „w cztery oczy” uczniowie jednej z drugich klas powiedzieli mi, iż ciekawsze były dla nich zadania związane z multimediami niż te, które polegały na przykład na tworzeniu regulaminu zdrowych relacji klasowych. […]

  1. KREATYWNOŚĆ RODZI KREATYWNOŚĆ, CZYLI WSKAZÓWKI DLA NAUCZYCIELI PRACUJĄCYCH W SIECI

Tytuł tej części dotyczy nie tylko nauczyciela zafascynowanego cyfrową edukacją, lecz oczywiście każdego, kto spotyka się z uczniami w rzeczywistości szkolnej. Najtrudniejsze w internetowej pracy z lekturą jest to, by wykazać się wyobraźnią i zachęcić do pracy „wirtualnego” ucznia, którego poczucie obowiązku może być mniejsze niż na tradycyjnych lekcjach. Kiedy nastolatek nie kontaktuje się z nauczycielem twarzą w twarz, odczuwa zamęt, czasem nie wie, jak zachować się w obliczu nowej sytuacji, na przykład jakich form grzecznościowych użyć. Wobec tego wstępnym zadaniem nauczyciela jest uświadomienie uczniowi, iż każdy e -mail powinien rozpoczynać od słów „Szanowna Pani/ Szanowny Panie”, nie zaś „Dzień dobry” czy „Cześć”. Tu nasuwa się pierwsza wskazówka dotycząca potrzeby ustalenia z uczniami wspólnych zasad współpracy online.  W ten sposób unikniemy dodatkowych wyjaśnień podczas omawiania lektury, co przełoży się na sprawność i efektywność działań. Kolejną istotną kwestią jest duże prawdopodobieństwo, że przy braku wcześniej ustalonego harmonogramu uczniowie nie będą systematycznie wykonywali powierzonych im prac. W związku z tym warto odpowiednio wcześniej rozplanować w czasie zadania, uwzględniając stopień ich trudności oraz szkolne zobowiązania uczniów – sprawdziany, kartkówki, prace domowe z innych przedmiotów, a także wyjścia i wyjazdy klasowe. Dlatego tak ważne jest, by w harmonogramie dla uczniów przy każdym poleceniu znalazła się informacja na temat dziennego terminu jego realizacji. Pozytywny wpływ na efekty pracy ma również formułowanie poleceń. Powinny być one zrozumiałe, przejrzyste oraz zwięzłe. W przypadku rozwiniętych zadań sprawdzi się ich wypunktowanie, tak by uczniowie mogli wykonywać je etapami. Dodatkowo, warto w kontakcie z uczniami podkreślać, że w razie potrzeby mogą o wszystko pytać, a odpowiedź otrzymają tak szybko, jak będzie to możliwe. Wzbudzi to u uczniów poczucie bezpieczeństwa i być może większą chęć współpracy. Licząc na entuzjazm ze strony podopiecznych, nauczyciel w trakcie tworzenia zadań powinien wykazać się otwartością na różnorodność tekstów kultury, nowe trendy w sieci (np. memy), zainteresowania współczesnej młodzieży oraz jej obycie w przestrzeni medialnej. Z naszego doświadczenia wynika, że dobrze sprawdzają się rozmaite propozycje polegające na wcielaniu się w role bohaterów, wymyślaniu dalszego przebiegu wydarzeń lub alternatywnych rozwiązań dla opisanych w książkach sytuacji. Ponadto pomocne będzie wielokrotne podkreślanie znaczenia szczerości i niewaloryzowania poglądów. Dzięki temu stworzymy nastolatkom okazję do określenia własnego stanowiska, bez obawy o otrzymanie negatywnej oceny za wyrażany światopogląd. Należy też zaakcentować, że istotna jest dobra organizacja pracy w grupach. Na etapie przygotowań wymaga to odróżnienia realiów szkolnych od wirtualnych, szczególnie w aspekcie relacji między uczniami. W sytuacji kiedy nie mamy pełnej kontroli nad pracą uczniów, nie możemy wymagać od nich przemyślanego rozplanowania działań, zwłaszcza wtedy, gdy w grupie są osoby niedarzące się sympatią. Cyfrowa edukacja wymaga zatem od nauczyciela pozostawienia uczniom wolnej ręki w momencie tworzenia grup zadaniowych. Powyższe ogólne wskazówki zawierają kluczowe naszym zdaniem zasady pracy z uczniami online. Należy jednak przede wszystkim pamiętać, że każda klasa jest inna, a osiągnięcie zadowalających efektów we współpracy na polu nauczyciel – uczeń zależy głównie od szczerych chęci obu stron.

MANIFESTY I (AUTO)KREACJE. POLSKA LITERATURA DLA DZIECI I MŁODZIEŻY PO 1989 ROKU W KONTEKŚCIE STUDIÓW NAD NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIĄ (NA PRZYKŁADZIE POWIEŚCI TEN GRUBY BARBARY CIWONIUK)

Guliwer 1 2015Dyskusje dotyczące tzw. trudnych tematów, uważanych za tabu, podejmowanych przez autorów literatury dla dzieci i młodzieży, trwają od przynajmniej trzydziestu pięciu lat. Jako jeden z przykładów tego rodzaju dyskusji należy przypomnieć sesję naukowo-literacką IBBY z roku 1978, która odbyła się w Würzburgu. Problematyka tej sesji była skupiona wokół tego, co uznawano wówczas, w latach siedemdziesiątych XX wieku, za tematy tabu, raczej niepolecane do rozmowy z dzieckiem. Do tematów uznawanych w tamtym okresie za trudne włączono między innymi narkomanię, seksualność, śmierć. Do szerokiego zakresu tematów tabu włączono także niepełnosprawność.

Nie ulega wątpliwości, że samo zjawisko niepełnosprawności jest tematem budzącym emocje, także ze względu na fakt, iż jest ono uwikłane w liczne meandry filozofii, polityki, religii czy edukacji. Z drugiej strony, tak zwane studia nad niepełnosprawnością (ang. disability studies) jako interdyscyplinarna metodologia badawcza mogą wnieść nowe spojrzenie na wiele dziedzin polskiego życia zbiorowego, umysłowego i artystycznego. Polska jest dość wdzięcznym polem badawczym pod kątem disability studies, ponieważ należy do bardzo nielicznych wyjątków zarówno na tle krajów zachodnich, gdzie w przeszłości dochodziło do masowej, odgórnej eksterminacji osób niepełnosprawnych o charakterze politycznym, jak i państw postkomunistycznych Europy Środkowej i Wschodniej, jako region, gdzie propaganda nie była zwrócona przeciwko osobom niepełnosprawnym ani nie dążono do ukrywania faktu istnienia różnych rodzajów niepełnosprawności. Mimo to brakuje na naszym rynku publikacji ujmujących dzieje kultury polskiej w poszczególnych okresach historycznych, rodzimej literatury, sztuki, polityki, życia codziennego i religijnego z perspektywy disability studies. W tym kontekście chciałabym poruszyć wspomniany już temat niepełnosprawności w polskiej literaturze dla dzieci i młodzieży (ze szczególnym uwzględnieniem powieści młodzieżowej), w której przemiany zachodzące w polskiej mentalności, technologii, zapisach prawnych, wreszcie – edukacji, są dość widoczne, mimo swojej subtelności.

Czym są studia nad niepełnosprawnością i co mogą one wnieść do badań nad polską „literaturą osobną”? Jaki pożytek może z nich wynieść literaturoznawca zajmujący się tekstami kultury przeznaczonymi dla młodego odbiorcy (choć, oczywiście, nie tylko dla niego)?

Początki disability studies jako nowego obszaru badawczego oraz metodologii w kręgu studiów kulturowych sięgają roku 1998, kiedy została opublikowana książka amerykańskiej badaczki Simi Linton Claiming Disability. Knowledge and Identity. Według autorki wspomnianej publikacji celem disability studies jest krytyczna refleksja nad niepełnosprawnością, jej historycznym i społecznym kontekstem. Obejmują one przede wszystkim relację między narracją o niepełnosprawności w środowiskach akademickich i społecznym dyskursem o niej oraz wynikającymi z nich praktykami życia codziennego, dlatego disability studies mają charakter interdyscyplinarny. Według Simi Linton niepełnosprawność jest fenomenem społecznym, politycznym i kulturowym, w przeciwieństwie do proponowanych jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku w krajach zachodnich wizji niepełnosprawności jako zjawiska tylko i wyłącznie medycznego.

Z drugiej strony, badając polską kulturę (a w związku z tym – również literaturę) pod kątem dziejów i praktyk związanych z niepełnosprawnością jako fenomenem społecznym, należy mieć na uwadze wspomnianą już odrębność historii Polski. Proponowane przez Linton obszary badawcze mają bowiem odniesienie jedynie do kultury polskiej po 1918 roku, gdy narodziła się polska naukowa myśl pedagogiczna, skierowana na potrzeby dziecka niepełnosprawnego, przy równoległym tworzeniu instytucji badawczych, których celem było badanie różnych rodzajów niepełnosprawności już w niepodległej Polsce. Absurdem byłoby jednak stwierdzenie, iż przed 1918 rokiem nie było na ziemiach polskich osób niepełnosprawnych, stąd istnieje potrzeba stworzenia polskiego wariantu disability studies, ujmującego specyfikę polskiej kultury i historii. Wariant ten będę dalej nazywać studiami nad niepełnosprawnością.

Polska odmiana disability studies w związku z odmiennymi uwarunkowaniami kulturowymi obejmowałaby nie tylko badania nad rozdźwiękiem między dyskursem akademickim i praktyką społeczną, lecz przede wszystkim codzienne funkcjonowanie w lokalnej społeczności, wraz z towarzyszącymi mu ewentualnymi dysonansami między obrazem niepełnosprawności w otoczeniu a tym, jak postrzega siebie osoba niepełnosprawna. W odniesieniu do literatury obejmowałaby natomiast problem autokreacji niepełnosprawnego podmiotu. Bez wątpienia do jednej z kluczowych kategorii studiów nad niepełnosprawnością byłaby sugerowana przez Linton „ukryta dyskryminacja” – a więc różne strategie polegające na wykluczeniu niepełnosprawnego bohatera, nie wyrażane jednak wprost w toku narracji. Polska propozycja badań literaturoznawczych w perspektywie studiów nad niepełnosprawnością nie ujmowałaby więc tematu niepełnosprawności horyzontalnie (uniwersytet – społeczeństwo), lecz wertykalnie (użytkownik kultury – inny użytkownik kultury, natomiast w tekście literackim: bohater niepełnosprawny – inny bohater, niekoniecznie sprawny).

W niniejszym artykule chciałabym zaproponować próbę interpretacji jednej z powieści Barbary Ciwoniuk pt. Ten gruby. Wybór jest podyktowany faktem, iż w tym utworze postać niepełnosprawnej bohaterki wyraża pewne tendencje zachodzące w polskiej kulturze po 1989 roku, o których będzie mowa niżej.

Szczególnie interesujący w Tym grubym jest fakt, iż Adrianna, będąc bohaterką niepełnosprawną ruchowo, prowadzi swoją narrację dwutorowo – w świecie uznawanym za „realny” i na swoim blogu, co stwarza dla niej możliwość swobodnej kreacji samej siebie. Pierwszy wpis na blogu Adrianny może dostrczyć wglądu w sposób konstrukcji własnej tożsamości jako osoby niepełnosprawnej:

Na filmach psychologowie często radzą ludziom nieszczęśliwym, żeby opisywali, co ich boli, bo wtedy łatwiej znaleźć sposób na pozbycie się cierpienia. Może to i prawda, bo w Internecie pełno jest teraz różnych blogów ludzi samotnych i załamanych. Różne bywają przyczyny stanu ich ducha, ale często spotykaną jest fakt bycia osobą niepełnosprawną, inaczej ON. Te dwie literki oznaczają, że ktoś urodził się nieco inny od reszty albo w pewnym momencie życia ciężko zachorował lub uległ wypadkowi i nagle został wyrzucony poza krąg znajomych, a nieraz i rodziny. Że musi walczyć o powrót do życia, a czasem nawet o jego namiastkę. Od paru lat te dwie literki określają i mnie.

Interesujące przy lekturze wyżej cytowanego fragmentu blogowej wypowiedzi narratorki staje się jej własne postrzeganie w kontekście innych, aczkolwiek niewymienianych z imion i nazwisk, a zatem jedynie potencjalnych i podlegających przy tym generalizacji „osób niepełnosprawnych”. Adrianna nie przedstawia siebie na tle konkretnych ludzi z krwi i kości, lecz raczej sytuuje siebie w kręgu postulowanej, dość abstrakcyjnej grupy. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, iż pierwszy wpis Adrianny na jej własnym blogu staje się swoistym manifestem niepełnosprawnej tożsamości. Jednak najciekawsze w jej manifeście jest to, że narratorka z góry zakłada, że każda osoba niepełnosprawna zostaje odrzucona przez społeczeństwo, co oznacza pewną generalizację, a więc jej stwierdzenie niekoniecznie musi być całkowicie zgodne z rzeczywistością.

W jaki sposób Adrianna postrzega siebie na tle innych niepełnosprawnych blogerów? Interesujący staje się w jej konstrukcji swojej tożsamości kontrast między autokreacją w przestrzeni wirtualnej a tym, jak przebiega jej konfrontacja z rzeczywistością:

Teraz mój przyszły czytelnik natychmiast ucieknie z tej strony, bo zorientuje się, że nie znajdzie na niej nic ciekawego, tylko opis choroby i narzekanie. Zero wątków dotyczących miłości czy seksu. Może i jest w tym trochę racji, ale utyskiwać na zły los i opisywać swojej choroby naprawdę nie zamierzam. Dość naczytałam się blogów zaczynających się od słów: „Jestem niepełnosprawny i powoli tracę sens życia…”, „Mam 25 lat i jestem bardzo nieszczęśliwy, bo po wypadku opuściła mnie dziewczyna…’”, „Jestem niepełnosprawna i bardzo samotna. Proszę, wejdź tu, bo szukam przyjaciela…”‚.

Brak „utyskiwania na swój los” w istocie występuje tyko w autokreacji i narratorki, w stworzonym przez nią samą obrazie swojej osoby. Rozdźwięk między różnymi wizerunkami niepełnosprawności, szczególnie między jej wersją, wyobrażoną przez narratorkę, a rzeczywistą, tą, z którą ma do czynienia na co dzień, jest widoczny również w tym, jak Adrianna ozdabia swój pokój:

Mama starannie przyczepia plakat Nicka Vujicica do grubej tapety nad biurkiem i odchodzi, by z pewnej odległości ocenić swoje dzieło […] To dziwne, że mama, patrząc na uśmiechniętego Nicka, nie zasypuje mnie pytaniami w stylu: ,,Co mu dolega?'; ,,A co on takiego zrobił?”. Pewnie myśli, że to jeden z wielu młodych niepełnosprawnych, którzy biorą udział w projektach typu Bez barier czy Ponad granicami i zdobywają szczyty albo objeżdżają świat na wózkach. […] Dla mnie są to przyjaciele, którzy mnie nigdy nie zawiodą. Innych nie mam, a z tymi mogę się naprawdę zaprzyjaźniać, poznając ich twórczość. Są wśród nich sportowcy, politycy, naukowcy, pisarze, aktorzy, muzycy i inni artyści, których bardzo cenię.

Ograniczę się jedynie do interpretacji wyżej cytowanego, niewielkiego fragmentu dość obszernej narracji Adrianny. Warto dodać, iż jej galerię znanych osób niepełnosprawnych stanowią ludzie, którzy w XXI wieku stali się właściwie ikonami różnych rodzajów niepełnosprawności oraz różnych strategii radzenia sobie z nią. Przykładem takiej ikony może być John Nash, którego postać została przybliżona polskiemu odbiorcy tekstów kultury dzięki biograficznemu filmowi Piękny umysł (znamienne jest to, że premiera tego dzieła w Polsce miała miejsce na początku bieżącego stulecia, w 2002 roku). Kwestia niepełnosprawnych celebrytów, zajmujących już swoje miejsce w wyobraźni zbiorowej, jest na pewno zjawiskiem godnym dalszego zbadania. Adrianna w pewnym stopniu utożsamia się z postaciami z plakatów, ale inni bohaterowie (szczególnie jej nauczycielka) odnoszą się krytycznie do jej fascynacji, ujawniając przy tym emocjonalny i bezkrytyczny stosunek nastoletniej narratorki do jej idoli. Jedynym powodem, dla którego narratorka ma taki właśnie stosunek do wspomnianych postaci, jest fakt, że podobnie jak ona należą do grona osób niepełnosprawnych. Fakt ten przesłania jej rzeczywiste dokonania tych ludzi.

Emocje, zawarte w autokreacji niepełnosprawnego podmiotu, są dość wyraźne w powieści Ciwoniuk. Ich siła sprawia, że niepełnosprawność u narratorki Tego grubego przestaje być już wyłącznie sprawą osobistą nastoletniej mieszkanki małej miejscowości. Zaczyna pojawiać się w przestrzeni wirtualnej, na blogu (a więc tam, gdzie istnieje potencjalnie szeroka publika), wykraczając daleko poza pokój Adrianny. Jest rzutowana na nieznane jej w rzeczywistości osoby jako pewien element ich życia, mający ich odróżnić od reszty społeczeństwa, a jednocześnie, w tym kontekście, staje się czymś ocenianym przez narratorkę pozytywnie, ze względu na jej mocną identyfikację z politykami, naukowcami i artystami. Dodatkowo, Adrianna projektuje na tych ludzi swoje wyobrażenia dotyczące ich niepełnosprawności, jednakże ich „walka z chorobą”, o której wspomina, nie ma żadnego odniesienia do działań, a raczej ich braku, ze strony samej bohaterki w celu dążenia do „powrotu do świata żywych”.

Ten gruby może być więc odczytywany jako wyraz pierwszego literackiego manifestu niepełnosprawnego podmiotu XXI wieku w polskiej powieści młodzieżowej. Podmiotu, który jest pełen wewnętrznych sprzeczności, dla którego niepełnosprawność jest jednocześnie źródłem frustracji i inspiracji. Jest to zupełnie nowe ujęcie niepełnosprawności, już nie jako diagnozy medycznej lub problemu zdrowotnego w ogóle, ale jako zjawiska wielowymiarowego, uzależnionego od subiektywnego postrzegania jednostki i jego własnych decyzji.

Studia nad niepełnosprawnością, jako kolejna propozycja interpretacji dzieła literackiego (także tego wchodzącego w skład literatury czwartej), mogą udzielić wielu odpowiedzi na pytania dotyczące nie tylko samego zjawiska niepełnosprawności, ale także odnośnie do kultury danego narodu, grupy etnicznej bądź okresu historycznego. Polska odmiana disability studies może stać się atrakcyjnym wariantem interdyscyplinarnej metodologii, pod warunkiem uwzględnienia specyfiki rodzimej historii oraz kultury, jak również może sprowokować do twórczej refleksji na temat miejsca naszej kultury, a także literatury w świecie.

 Autor: Alicja Fidowicz

Recenzja: A jeśli zostanę…

magazyn-literacki-ksiazkiWiktoria nie ma łatwego życia. Nagle musi opuścić świat, który znała od zawsze i odnaleźć swoje miejsce w nowej, trudnej rzeczywistości. W wypadku giną jej rodzice, a ponieważ nikt z krewnych nie jest w stanie zająć się i nią i jej malutkimi siostrami, dziewczyny muszą pogodzić się z decyzją o rozłące. Na domiar złego, wszystko, co do tej pory było Wiktorii bliskie i znajome, zostawia za sobą i z rodzinnej wioski, w której życie rządzi się zupełnie innymi prawami, przenosi się do wielkiego miasta. Świat zdaje się tam obcy i groźny. Zasady, którymi rządzi się miasto są dla niej niezrozumiała. A na jej drodze pojawi się jeszcze wiele niespodzianek… Bo poza dość nieprzyjemną kuzynką, nową szkołą, klasą eksperymentalną i konsekwencjami, jakie może wywołać Internet w służbie zawiści, pojawią się jeszcze rozterki miłosne pierwszego zakochania i przejmująca tęsknota za domem, rodzicami i siostrami.

A jednak, bo przecież jakże by mogło być inaczej, wszystko zmierzać będzie do mądrego i optymistycznego zakończenia.

Niektórym ta książka może wydać się nieco naiwna. Trochę jak zasady pani Sawickiej (a właściwie Rona Clarka, bo to na podstawie jego badań powieściowa nauczycielka Wiktorii pracuje z młodzieżą), a jednak, jeśli się nad tym głębiej zastanowić, to właśnie w tej naiwności zawiera się urok „A jeśli zostanę…” Barbary Ciwoniuk. Zwłaszcza, że trafność spostrzeżeń Wiktorii, kiedy z zadziwieniem obserwuje zachowania współczesnych ludzi pędzących z tłumem w wielkim mieście, ich zaślepienie i wrogość (tym silniej widoczne w skonfrontowaniu z postawą Wiktorii). Zdaje się, że jednak warto czasem spojrzeć na świat oczyma dziecka czy nastolatka. Może się okazać wtedy, że patrząc w tę samą stronę, co zwykle, zobaczymy zupełnie inny świat…

Nie bądźmy więc za starzy, by od czasu do czasu czytać książki dla młodzieży i nie dajmy się zwieźć pozorom, że młody człowiek nie wie nic o życiu. Podobno wiek, to stan umysłu. I zdaje się, że ta zasada działa w obie strony.

Recenzja napisana dla Magazynu Literackiego Książki

Autor: Ula Witkowska

Książka zamiast psychoterapii

Barbara Ciwoniuk jest pisarką, która doskonale rozumie młodych ludzi. Gdyby tak nie było, nie pisałaby tak dobrych powieści młodzieżowych. Po przeczytaniu kolejnej już książki tej autorki, stwierdzam, że wszystkie powinny znaleźć się w ręku każdego nastolatka. Także w „Uciec jak najbliżej” czytelnik znajdzie odpowiedzi na wiele z zadawanych sobie pytań i rozwiązania wielu dotykających go problemów.

Nie chciałabym znów być nastolatką. Po trzydziestce też można chodzić w trampkach i legginsach, a nie trzeba bać się klasówek szkolnych oraz nie trzeba stawiać czoła niedojrzałym i często naprawdę irytującym kolegom i koleżankom z klasy. Dojrzewanie to bardzo trudny okres, zwłaszcza w czasach współczesnych. Żaden błąd nie zostaje zapomniany, ponieważ bardzo szybko dokumentowany jest na Facebooku. Każdy dziś może zrobić zdjęcie komórką i posłać je w świat, opowiadając w ten sposób o potknięciach znajomych. Do tego trzeba dodać problemy w domu. Niewielu jest takich rodziców, którzy poważnie traktują nastolatków, potrafią z nimi szczerze porozmawiać i im zaufać. Brak porozumienia między dorosłymi i dziećmi doprowadza do konfliktów międzypokoleniowych, które czasem kończą się tragedią. O tych problemach opowiada Barbara Ciwoniuk w „Uciec jak najbliżej”, opowieści, w której poznajemy świat, w jakim żyją współcześni, młodzi ludzie. Niewielu z nas potrafi dostrzec, jak trudno młodzieży jest przetrwać w szkole czy pośród najbliższych.

Główną bohaterką i narratorką powieści jest Justyna, Tyśka. Dziewczyna ma dwóch braci. W jej domu panuje napięta atmosfera. Ojciec uważa, że jego zdanie jest najważniejsze. Nie umie okazywać uczuć, nie rozmawia szczerze z dziećmi, nie może porozumieć się z żoną. Wszystko to wkrótce doprowadza do tragedii. Jeden z braci Tyśki ucieka z domu. Nastolatka musi ponadto borykać się z problemami szkolnymi i miłością do Zacha, który przeprowadził się do innego miasta. Nie można tu nie wspomnieć i o problemach koleżanek, którym także spróbuje sprostać.

Jeśli „Uciec jak najbliżej” jest waszą pierwszą powieścią Barbary Ciwoniuk, zaraz po jej zakończeniu sięgnijcie po „Własny pokój” i „Ten gruby”. Spotkacie w nich kilka tych samych postaci. Uzupełnią one pewne luki w historii opowiadanej w „Uciec jak najbliżej”. Jestem przekonana, że po przeczytaniu tych powieści, sięgnięcie jeszcze po inne książki autorki.

Kiedy zastanawiam się nad wartością powieści Barbary Ciwoniuk, dochodzę do wniosku, że są jak dobra psychoterapia. Każdy młody człowiek może po nie sięgnąć, by znaleźć wiele propozycji rozwiązań dotykających go problemów. W „Uciec jak najbliżej” nastolatkowie będą mogli przyjrzeć się swojemu życiu z nowej perspektywy. Wiele o sobie dowiedzą się z tej książki także dorośli.

Magdalena Żerek

NIE WSZYSTKO ZŁOTO, CO SIĘ ŚWIECI

Guliwer 2 2013Olimpia Gogolin

NIE WSZYSTKO ZŁOTO, CO SIĘ ŚWIECI

Za dobry film powinno uznawać się ten, który zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie nieustannie wzrasta. Czy zasadę tę, wyznawaną przez Alfreda Hitchcocka, można odnieść także do książki Barbary Ciwoniuk Rokko? W pewnym stopniu tak. Akcja powieści rozpoczyna się pewnego ranka, kiedy dźwięk domofonu budzi Rocha Deczyńskiego, głównego bohatera opowiadanej historii. Wyrwany ze snu nastolatek niechętnie podnosi się z łóżka. Idąc do drzwi, mija kolejne pomieszczenia, a każde z nich wygląda tak, jakby w nocy przez dom przeszło tornado. Bałagan ten jest pozostałością po przyjęciu (te dość regularnie urzą­dza ojciec Rokka). Chłopiec spodziewa się ujrzeć za drzwiami nielubianą panią Gienię, która przychodzi do nich sprzątać oraz gotować. Kiedy na progu zamiast dawnej gosposi pojawia się młoda, ładna dziewczyna, któ­ra w dodatku informuje nastolatka, że odtąd będzie u nich pracować, Rokko nie od razu pojmuje, co się dzieje. Skrępowany tym, jak wygląda dom, niespodziewanie zaczyna się tłumaczyć. Nie mniejsze zaskoczenie czeka go w szkole (bohater uczęszcza do gimnazjum), do której przychodzi spóźniony. Już na pierwszej lekcji dowiaduje się, że przegapił kolejny wybryk klasowego kolegi, Lasera. Nie był to bynajmniej pierwszy ani, jak się później przekonamy, ostatni bunt znanego w całej szkole Wiktora. Uczeń ten, nie tyle odrzucony przez kolegów, ile raczej od nich stroniący, otwarcie okazuje swoją niechęć do szkoły, która owocuje kolejnym już brakiem awansu do następnej klasy. Postawa ta siłą rzeczy przekłada się na stosunek nauczycieli wobec niepokornego chłopaka. Przy tej okazji warto podkreślić, że Barbara Ciwoniuk dość dokładnie zarysowuje postacie kilku nauczających, a obraz, jaki wyłania się z kart jej książki, nie zawsze stawia ich w dobrym świetle.

Opisując wszystko z perspektywy nastolatka, autorka nie boi się wskazywać błędów, jakie mogą popełniać dorośli. I nie chodzi tu jedynie o nauczycieli. Poważnych omyłek nie wystrzegł się również ojciec Rokka. Choć, będąc sławnym pisarzem, przez wielu uznawany jest za geniusza, w oczach syna daleko mu do doskonałości. Nocne imprezy i coraz to nowsze kochanki budzą w młodym Deczyńskim awersję. Cieniem na relacjach chłopca z ojcem kładzie się tragedia sprzed lat. Śmierć matki tytułowego bohatera, tajemnicze okoliczności, w jakich do niej doszło, a także niechęć bądź nieumiejętność szczerej rozmowy na temat bólu i własnych emocji budują pomiędzy ojcem a synem mur niezgody. Kumulujące się w chłopcu uczucia zmuszają go do sięgnięcia po radykalne środki.

Obok tak poważnego tematu, któ­ry równoważony jest elementami humorystycznymi, w książce pojawiają się i inne wątki. Należy do nich między innymi pierwsze zauroczenie płcią przeciwną. Niejako na marginesie, Ciwoniuk tradycyjnie porusza też inne, powszechnie znane kwestie, w tym te odnoszące się do ekologii czy osób o odmiennej orientacji seksualnej.

Rokko odznacza się wartką fabułą, któ­ra została opowiedziana płynnym językiem. Całą historię przybliża czytelnikowi główny bohater. Sposób, w jaki się wypowiada, dobrze koresponduje z jego młodym wiekiem. W tekście nie brakuje również „mocniejszych” słów, jak na przykład przewijają­cego się dość często wyrażenia „kuźwa”. Dzięki temu, że zaznajamiamy się z uczuciami, przemyśleniami czy nawet pragnieniami nastolatka, opowiadana historia staje się czytelnikowi szczególnie bliska, jakby wszystko rozgrywało się na oczach odbiorców. Ponadto fakt, że przybliża ona przedstawicieli różnych środowisk (od tych zamożnych, jak rodzina Deczyńskich, aż do biednych, jak rodzina jednego z przyjaciół Rokka), uświadamia odbiorcom, że nie tylko tam, gdzie panuje bieda czy patologia, ale i w tzw. porządnych domach, na które wielu spogląda z zazdrością w oku, rozgrywać się mogą ludzkie dramaty.

Ciwoniuk, Rokko, Wydawnictwo, „Literatura”, Łódź 2013

W SZPONACH RZECZYWISTOŚCI

Guliwer 1/2013

 Guliwer 1 2013Barbara Ciwoniuk daje się poznać przede wszystkim jako autorka pisząca dla młodzieży. Jej książki aż trzykrotnie zosta­ły docenione przez Polską Sekcję IBBY, czego dowodem są dwie nominacje (pierwsza w kategorii Książka Roku IBBY dla powieści Ania, druga to nominacja Igora do programu „Outstanding Books for Young People”) oraz jedno wyróżnienie (2011 r.) za utwór Musisz to komuś powiedzieć.

W swych tekstach pisarka porusza ważkie życiowe problemy, z jakimi boryka się nie tylko młodzież, ale i dorośli. Smaku tym – niejednokrotnie budzącym kontrowersje – kwestiom dodaje fakt, że są to zagadnienia, o których często się mówi i jeszcze czę­ściej słyszy. W ten schemat wpisuje się również książka o intrygującym tytule Uciec jak najbliżej, opublikowana przez Wydawnictwo Literatura w roku 2010.

B. Ciwoniuk stopniowo wprowadza czytelnika w kolejne przestrzenie kreowanego świata, a czyni to za pośrednictwem Justyny Szałeckiej, narratorki, a zarazem głównej bohaterki powieści. Zasadnicze rysy charakteru dziewczyny odbiorca ma okazję poznać już w trakcie lektury pierwszego rozdziału. Wyłania się z niego portret klasycznej nastolatki, uczennicy gimnazjum, której sposób wypowiadania się harmonizuje z młodym wiekiem. Prywatny świat Tyśki (tak nazywają Justynę jej znajomi), miłośniczki dzieł Szekspira, koncentruje się wokół szkoły, przyjaciół i pierwszej miłosnej fascynacji, Zacha. Nic zatem dziwnego, że rozłąka związana z wyjazdem chłopca przysłoni jej obraz problemów, jakie rozgrywają się tuż obok, na łonie rodziny.

Stan ten zmienia się diametralnie z chwilą, gdy z domu ucieka starszy brat Justyny. Okoliczności prowadzące do tego zdarzenia, jak i jego konsekwencje pisarka opisuje z wielką dbałością. Najpierw realnie oddaje napiętą – z powodu konfliktu pokoleń – atmosferę panującą w domu Szałeckich, potem zaś przybliża kolejne etapy przemian, jakie dokonują się w bohaterach. Prezentowany wachlarz (nieodmiennie sprowadzających się do cierpienia i oczekiwania) reakcji na tę tragedię uzupełniają konkretne wskazówki dotyczące sposobów radzenia sobie w podobnych sytuacjach. Ciwoniuk nie ogranicza się do podania nazw i adresów stron internetowych instytucji niosących pomoc rodzinom „uciekinierów”, ale przytacza fragmenty – dostępnego także w sieci www – wywiadu z psychoterapeutką.

Opisane zagadnienie staje się pretekstem do tego, aby uświadomić (chociażby poprzez przytoczoną statystykę) ogromną skalę problemu, jakim są nie tylko świadome ucieczki, ale również tajemnicze zaginię­cia wielu realnie żyjących osób.

Motyw ucieczki nie jest jedynym poruszanym w powieści tematem. Już od pierwszych stron czytelnik ma styczność z wieloma dobrze znanymi i niejednokrotnie poruszanymi w mediach wątkami, o których jednak mowa bardziej na zasadzie wzmianki niż dokładnego omówienia. I tak pojawia się kwestia oddawania osób starszych do domu opieki, motyw omdlenia młodej dziewczyny i zaskakującej reakcji obserwujących to zdarzenie ludzi, wątek zaakceptowania nowej – w dodatku – młodszej ukochanej ojca, kwestia wyśmiewania się ze szkolnego kolegi tylko ze względu na jego imię, a nawet problem sprzątania psich odchodów przez właścicieli.

Wszystkie te, jakże rzeczywiste, motywy czynią powieść autentyczną. Wrażenie to potęgują też przewijające się w niej tytuły znanych filmów (np. Shrek), ksią­żek (między innymi Ania z Zielonego Wzgórza L. M. Montgomery, Roland S. Kinga), a nawet nazwy batonów (Góralki). Elementy te, połączone z plastycznością opisów zdarzeń, stanów i emocji bohaterów, sprawiają, że to nie tyle czytelnik przenosi się w świat opisanej rzeczywistości, ile opisana rzeczywistość zdaje się wychodzić naprzeciw czytelnikowi.

Dlatego też można uznać Uciec jak najbliżej za pozycję interesującą nie tylko dla młodych, dorastających dziewcząt (będących głównymi adresatkami powieści), ale i dla ich rodziców.

Olimpia Gogolin

Barbara Ciwoniuk
A jeśli zostanę…

nk-noweW wypadku samochodowym giną rodzice kilkunastoletniej Wiktorii. Dziewczyna, przyzwyczajona do życia na łonie natury, niemal z dnia na dzień musi opuścić ukochaną leśniczówkę i przeprowadzić się do wuja i ciotki mieszkających w dużym mieście. Zmuszona jest rozstać się z młodszymi siostrami, które trafiają pod skrzydła drugiej ciotki. Przytłoczona biegiem zdarzeń, próbuje się odnaleźć w zupełnie nowej rzeczywistości; nie ułatwia jej tego traktująca ją z wyższością i pogardą kuzynka-rówieśniczka – z którą mieszka teraz pod jednym dachem – wraz ze swoimi równie bezwzględnymi koleżankami. Wiktoria musi m.in. zmierzyć się ze zjawiskiem charakterystycznym dla codzienności nastolatków; na internetowym forum odkrywa przepełnione nienawiścią, pogardliwe komentarze na swój temat.

Barbara Ciwoniuk wyspecjalizowała się w podejmowaniu trudnych tematów. W Igorze pokazywała trudy dorastania z dysleksją, w Tym grubym – problem (nie)radzenia sobie z własną innością (w postaci czy to niepełnosprawności fizycznej, czy to tuszy), z kolei w powieści Musisz to komuś powiedzieć z wyczuciem poruszyła temat homoseksualizmu.

Jednocześnie niemal każda z opowiadanych przez nią historii zawiera wątki związane ze szkolnym życiem bohaterów, takie jak konflikty w grupie rówieśniczej, relacje z nauczycielami, nawiązywanie przyjaźni itd. Nie inaczej jest i tym razem. Poruszający momentami obraz przeżywania żałoby po rodzicach (bohaterka, która może nieco zadziwiać niezłomną postawą wobec faktu pochowania swoich bliskich, w pewnym momencie „pęka” i werbalizuje żal i gniew w liście do zmarłej matki) oraz niełatwego procesu adaptowania się do nowych realiów (plus poboczny, ale istotny wątek pozbawionego słuchu psa i opieki nad nim) zostają splecione z opisem niezwykłej klasy, do jakiej trafia Wiktoria; wychowawczyni realizuje tu eksperymentalny program, który sprawia, że wśród młodzieży panuje – choć nie bez wyjątków – atmosfera szacunku i wzajemnej życzliwości.

Motyw 55 zasad szkolnego współistnienia, opracowanych przez Amerykanina Rona Clarka i przybliżonych przez Barbarę Ciwoniuk (program ów z przekonaniem propagującą), nadaje powieści rys oryginalności; całość nie jest może lekturową ucztą, ale daje do myślenia.

Weronika Kostecka

Nowe Książki 9/2012

Fafiki, Pimpusie, Znajdki i inne.
Domowy zwierzyniec od A do Z.

„Guliwer” 4/2012

„Guliwer” 4/2012

Wydane w 2012 roku przez Wydawnictwo „Literatura” w Łodzi Opowiadania o zwierzętach. Polscy pisarze dzieciom z pewnością zasługują na uwagę i zainteresowanie, choćby ze względu na sam pomysł zebrania adresowanych do najmłodszego odbiorcy tekstów o zwierzętach.
Nie ma bowiem chyba dziecka, które nie chciałoby mieć swojego zwierzaka, zaś przyjaźń ludzi i zwierząt niezmiennie od wielu pokoleń jest wdzięcznym tematem literackim, z użyciem którego w plastyczny sposób możliwe jest ukazanie najwznioślejszych uczuć miłości, wierności i przyjaźni.
Wydaje się, iż taki właśnie sposób przekazania wszelkich treści dydaktycznych, a może nawet ogólnoludzkich mądrości, jest szczególnie istotny w przypadku małego czytelnika, który w swej szczerości i dziecięcej otwartości doskonale czuje i rozumie świat zwierząt.
Omawiane opowiadania, śmiało wpisujące się w nurt literatury dla dzieci, poświęconej tematyce zwierząt, są dziełem współczesnych pisarzy polskich tworzących dla dzieci i młodzieży – znajdziemy tu nazwiska Joanny Papuzińskiej, Joanny Olech, Renaty Piątkowskiej, Pawła Wakuły oraz wielu innych.
Wśród zebranych licznych tekstów o psach, kotach, żółwiach, jeżach i innych, małych i większych przyjaciołach człowieka, znajdziemy zarówno te zabawne, pełne poczucia humoru (Anioł stróż Pawła Wakuły), jak i te wzruszające, chwytające za serce, gdy podczas czytania zakręci się łza w oku (Romeo i Julia Olgi Masiuk) czy po prostu budzące ciekawość, co będzie dalej, jak zakończy się historia (Cymcyk Grażyny Bąkiewicz).
Są jednak w książce, niestety, również i takie opowiadania, podczas lektury których trudno nie odnieść wrażenia, iż autorowi zabrakło pomysłu na interesująca fabułę i pisze on o tym „jak trudno jest napisać opowiadanie o zwierzątku”, tworząc  swoistą mataliteraturę, być może interesującą dla osoby dorosłej, jednak dla najmłodszego, a nawet nieco starszego, dziesięcioletniego odbiorcy literatury, zdającą się być zbyt dużym wyzwaniem (Opowiadanie o pewnym zwierzątku Roksana Jędrzejewska-Wróbel, Wojciech Wróbel).
A jednak, pomimo, podkreślmy to, bardzo nielicznych opowiadań zamieszczonych w książce, które być może nie zawsze trafiają w gust małego czytelnika, pomimo drobnych mankamentów, w postaci, na przykład, powtarzalności pewnych wątków w kolejnych opowiadaniach (motyw znalezienia/otrzymania zwierzątka, motyw rodzinnego nadawania mu imienia), przez co wydaje się, iż u różnych autorów czytamy o tym samym, to jednak wartość książki jest nie do przecenienia.
Uczy ona wrażliwości, odpowiedzialności, szacunku – nie tylko wobec zwierząt, ale i drugiego człowieka. Jakże zaskakującym okazuje się być zwyczajne niby opowiadanie Joanny Jagiełło Urodzinek, w którym mały żółw – zwierzę dosyć niepozorne – staje się przyczyna diametralnej zmiany w postrzeganiu świata przez dwoje bohaterów, rodzeństwo, Milkę i Antka. Mieszkające w kamienicy nad starszą panią dzieci boją się groźnie wyglądającej sąsiadki, która w ich oczach jawi się jako rzucająca uroki czarownica. Dzięki zagubionemu żółwiowi odnalezionemu w końcu u staruszki, okazuje się, iż przerażająca dotychczas „wiedźma” to serdeczna i ciepła starsza pani – schorowana, trochę smutna, osamotniona, której nikt nie odwiedza. Dzieci zaprzyjaźniają się z sąsiadką, a opowiadanie ukazuje, jak mylne bywają sądy na temat drugiego człowieka, jak mało wiemy o tych, którzy mieszkają za ścianą. Uświadamia, że czasami warto zainteresować się innymi, bo być może potrzebują pomocy i niewiele trzeba, aby w ich życie wnieść radość.
Interesująca jest również próba ukazania świata dorosłych oczami dziecka w opowiadaniu Znajdek Barbary Ciwoniuk. Pragnący przygarnąć bezpańskiego psa Marcin konstatuje:
„Przez kilka dni opowiadałem rodzicom o Znajdku, ale nie zdołałem ich przekonać. Mieli mnie i to im wystarczało, nikogo innego nie chcieli już pokochać”.
Jakże trafne to spostrzeżenie, choć z pewnością dostrzegalne tylko z perspektywy dziecka – spontanicznego, dalekiego od choćby cienia kalkulacji. Człowiek dorosły świadomy jest, iż miłość (również do psa), to także odpowiedzialność za kochaną istotę, to również obowiązki, a tych, w natłoku codziennych spraw, dorośli czasami nie chcą, a czasami muszą uniknąć. Okazuje się jednak, że dzieci doskonale wiedzą, w czym tkwi problem. Podczas dyskusji na lekcji polskiego na temat odpowiedzialności wobec zwierząt, z ust uczniów padają słowa:
„ – Dorośli cały czas mówią o odpowiedzialności, a sami…
– …boją się wziąć małego psa czy kota! – Marek zręcznie kończy zdanie Edyty.
– Bo są wygodni – dorzuca Elwira”.
Ostatecznie w opowiadaniu Barbary Ciwoniuk bezdomnym psem Znajdkiem zajmuje się pewien „dorosły” – nauczyciel języka polskiego, który, jak domyśla się Marcin, uczeń piątej klasy:
„ Może wstydził się, że dopiero po naszej dyskusji… poczuł się naprawdę dorosły?”
Opowiadania o zwierzętach. Polscy pisarze dzieciom to książka, której odbiorcą mogą być zarówno pięcio-, sześciolatki, jak i dzieci z młodszych klas szkoły podstawowej. Kolorowe ilustracje Katarzyny Bajerowicz, Mikołaja Kamlera oraz Magdaleny Kozieł-Nowak zdobią strony kolejnych historyjek, dodając uroku całości wydawnictwa. I choć momentami mały odbiorca jakby łatwiej i szybciej przerzuca kartki, aby przejść do kolejnego opowiadania, to jednak ciekaw jest o czym będzie to następne – może właśnie o chomiku, szczurku, koszatniczce lub innym zwierzaku, z którym przyjaźni się młody czytelnik?

Beata Gdak

Seria dla nastolatków

tk_logoEwa Gruda – z wykształcenia polonistka, od 1998 roku kieruje Muzeum Książki Dziecięcej w Warszawie. Recenzentka książek dla dzieci i młodzieży, redaktorka „Świata Książki Dziecięcej” – dodatku do „Poradnika Bibliotekarza”. Autorka wystaw poświęconych książce dla młodego czytelnika, jurorka w wielu konkursach literackich. Powołała do życia Konkurs Literatury Dziecięcej im. Haliny Skrobiszewskiej, wyłaniający co roku książki wpisywane na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej.

Pamiętam czasy, kiedy książki pochłaniało się… seriami. „Klub 7 Przygód”, „Ważne Sprawy Dziewcząt i Chłopców”, „Portrety”, „Biblioteka Błękitnych Tarcz” – oto niektóre tytuły popularnych niegdyś serii młodzieżowych, w których wychodziły książki najznakomitszych pisarzy. Czytało się całe serie, nawet jeśli w bibliotece należało się na kolejną książkę zapisać, gdyż półki we właściwym miejscu wymownie świeciły pustkami. Logo i charakterystyczna obwoluta książek  z „Klubu 7 Przygód” gwarantowały spotkanie z przygodą i barwnym, nietuzinkowym bohaterem, pozostałe z przypomnianych serii dawały możliwość odnalezienia w książce własnych, często boleśnie trudnych, problemów dorastania.
W 2010 roku pojawiła się nowa seria przeznaczona dla nastolatków, która w dużym stopniu kontynuuje dobre tradycje sprzed lat. Jej wydawcą jest „Literatura” – oficyna o dwudziestokilkuletniej tradycji, zdobywca wielu nagród w liczących się konkursach na dobrą książkę dla młodego czytelnika.
Seria „Plus Minus 16″, bo o niej mowa, jest adresowana do czytelników obu płci, choć – znając gusta nastolatków – można przypuszczać, że sięgają po nią głównie dziewczęta. To one bowiem, mając po kilkanaście lat, chętniej śledzą różne scenariusze młodzieńczych losów – nawet, jeśli ich bohaterami są chłopcy. W dziewczętach dużo wcześniej rodzi się potrzeba definiowania uczuć i emocji, a także potwierdzenia, że to, co przeżywają (a przeżywają dużo i intensywnie), jest normalne. Dobrze się zatem stało, że serię zainaugurowały wznowienia dwóch powieści Adama Bandaja: Telemach w dżinsach i Gdzie Twój dom, Telemachu. Książki mistrza powieści detektywistycznej i przygodowej są znakomitą wizytówką serii. Ta współczesna (choć napisana ponad 30 lat temu) wersja przygód syna Odyseusza, mająca wszelkie walory powieści przygodowej i obyczajowo-psychologicznej, wciąż zachwyca płynnością narracji, wartką akcją i pomysłowością w kreowaniu postaci. Po książki Bahdaja sięgną zapewne i dziewczęta, i chłopcy.
Powieści składające się na omawianą serię mają w założeniu poruszać ważne sprawy okresu dojrzewania – pierwsze uczucia, relacje z rodziną i rówieśnikami, problemy szkolne, młodzieńcze pasje i uzależnienia. Obok tych spraw, wspólnych dla wszystkich nastolatków, książki z serii podejmują też tematy określane jako „trudne”. Mówią o rozbitych rodzinach, o nałogach, o chorobach i śmierci, o przestępstwach, przemocy, biedzie, sieroctwie i odrzuceniu. Do tej pory w serii „Plus Minus 16″ ukazało się szesnaście pozycji. Są wśród nich zarówno wznowienia, jak i książki wydane po raz pierwszy. Łączy je wiek głównego bohatera (bohaterki): plus minus 16. Odbiorca, jak wiadomo, może być nieco młodszy.
Ubiegłoroczny (2011) Konkurs PS IBBY Książka Roku był dla serii momentem triumfalnego zaistnienia w świadomości czytelników i badaczy literatury dla dzieci, bowiem aż trzy powieści znalazły się na liście nominowanych do nagrody, w tym jedna Musisz to komuś powiedzieć Barbary Ciwoniuk została przez jurorów wyróżniona. Jej początek zapowiada dość typowe przeżycia nastolatki, na które składają się kłopoty domowe, niepewna przyjaźń, niepewna miłość, małe poczucie własnej wartości. W miarę rozwoju akcji powieść nabiera rumieńców – w rodzinie bohaterki pojawia się chłopak z zagadkową przeszłością, wysłany przez rodziców na wakacyjną terapię. Znajomość z nim okaże się dla dziewczyny bardzo ważnym etapem w życiu, a dla czytelników – subtelnym wprowadzeniem w problematykę odmienności seksualnej. Skomplikowany obraz relacji w grupie rówieśniczej został w książce ciekawie powiązany z wątkiem warsztatów literackich na temat życia i twórczości Marii Konopnickiej.
Nominowana do nagrody Kawa z kardamonem Joanny Jagiełło stawia zasadnicze pytanie: czy dorośli mają takie samo prawo jak ich nastoletnie dzieci do popełniania błędów, czy też rodzicielstwo narzuca im konieczność bycia aniołami bez skazy – teraz i w przeszłości. I czy mogą oczekiwać od dzieci zrozumienia, w myśl chociażby starożytnej maksymy Errare humanum est…
Cała powieść ma nieco sensacyjną fabułę, będącą w istocie obrazem żmudnego budowania przeszłości rodziny na podstawie znalezionego przez bohaterkę starego zdjęcia i zainspirowanych tym faktem poszukiwań. Układance towarzyszą senne wizje nastolatki, które uzupełniają jej wiedzę o zdarzeniach sprzed lat. Przy tak skonstruowanej fabule nie razi nawet nieco melodramatyczne zakończenie, bo wprowadza ono oczekiwane przez czytelnika uporządkowanie rodzinnych puzzli.
Nominowaną w zeszłorocznym Konkursie PS IBBY jest także książka Kazimierza Szymeczki Czworo i kości – jedna z niewielu poruszających tematykę gier fabularnych i komputerowych. Dla jednego z bohaterów fikcyjny świat RPG staje się prawie śmiertelną pułapką. Jego koledzy muszą nagle zmierzyć się z ciężarem poczucia winy, a także zastanowić nad wpływem gier wyobraźni na inne sfery życia. Dużym atutem powieści są inteligentne, dowcipne dialogi oraz znakomicie pokazana relacja matki i dorastającego syna.
W roku 2012 seria „Plus Minus 16″ wzbogaciła się o pięć kolejnych tytułów: realistyczno-magiczną powieść Grażyny Bąkiewicz Syn złodziejki, dwie psychologiczno-obyczajowe powieści Barbary Ciwoniuk: A jeśli zostanę i Uciec jak najbliżej, o napisaną w konwencji fantastyki baśniowej powieść Ewy Zienkiewicz Pomyśl tylko życzenie oraz o sensacyjno-obyczajową powieść Kazimierza Szymeczki Wywrotka. I znowu, jak we wspomnianych wyżej zeszłorocznych laureatkach, i w tych książkach autorzy podjęli udaną próbę ujęcia w atrakcyjną formę literacką problemów o dużym ciężarze gatunkowym, takich jak śmierć rodziców i trudna odbudowa utraconego dzieciństwa, ucieczka z domu, konflikty rodzinne, przemoc grup przestępczych. Bohaterowie najnowszych powieści zostają postawieni w sytuacjach wymagających od nich znacznie większej dojrzałości niż wskazywałby na to ich wiek metrykalny. Fakt, że sobie radzą, ma znaczenie i dla nich, i dla identyfikujących się z nimi czytelników, bardzo często pozbawionych w okresie dojrzewania poczucia bezpieczeństwa i własnej wartości.
Wydawnictwo zapowiada następne tytuły tej ciekawej i potrzebnej serii. Wypada zatem życzyć, by bibliotekarze wydzielili serię, a poświęcone jej półki, dzięki zainteresowaniu czytelników… świeciły pustkami.

„Twoja Księgarnia” 4/2012

Ten gruby Barbary Ciwoniuk

guliwer3

„Guliwer” 3/2012

Tytuł powieści dla nastolatków w wieku gimnazjalnym B. Ciwoniuk w wyraźny sposób, czytelny dla młodych odbiorców, nawiązuje do Tego obcego Ireny Jurgielewiczowej.
Książkę I. Jurgielewiczowej czytają z ogromnym zainteresowaniem kolejne roczniki uczniów i odnajdują w niej własne problemy i swoich znajomych. Często przeglądają się jak w lustrze w trudnych rozmowach nastoletnich dzieci z rodzicami. Główny bohater też jest chłopcem, wyobcowanym i zagubionym, który w dziecięcy sposób próbuje sobie poradzić z różnymi problemami. Imponuje młodszym od siebie dzieciom, ale sam także potrzebuje pomocy mądrych i odpowiedzialnych dorosłych.
Jacek, bohater powieści Barbara Ciwoniuk, także znajduje się w trudnej sytuacji. Wyobcowany i naznaczony piętnem fajtłapy, staje się ofiarą przemocy. Matka chłopca reaguje nieadekwatnie do sytuacji; próbuje swoją nadopiekuńczością zaradzić złu. Tato chłopca początkowo pokazany jest jako łagodny, ale i bezradny mężczyzna. Później się to zmienia. Obydwaj z synem otwierają się na siebie nawzajem. Pomoc ojca wiele dla Jacka znaczy. Kiedy znajduje się z dala od rodzinnego domu, gdzie zostają rodzice i cztery siostry, wspierany jest przez ciotkę, siostrę taty, dyrektorkę miejscowego gimnazjum.
Walka chłopca z nadwagą nie ogranicza się tylko do zrzucenia zbędnych kilogramów. Mimo młodego wieku zdaje sobie sprawę, że powinien się zmienić; odrzucić postawę zgody na wszystko i każde zachowanie wobec siebie, które całkowicie go ubezwłasnowolnia.
Losy Jacka spotykają się z dziejami Adrianny, która po wypadku samochodowym pozostaje tylko z mamą i jeździ na wózku. Dziewczyna ma przygotowany podjazd w mieszkaniu, ale nie decyduje się pojawić wśród ludzi małej miejscowości, gdzie wszyscy się znają, choć mieszka tam już trzy lata. Adrianna kontaktuje się wobec tego z dziewczynami w sieci. To Internet staje się jej oknem na świat. Jak pisze autorka, Adrianna jest nad wiek odpowiedzialna; korzysta z możliwości prowadzenia bloga i nie uzależnia się od Internetu.
Kiedy młodzi bohaterowie się spotykają, liczy się szczerość i otwartość. Kiedy dziewczyna zdaje sobie sprawę, że Jacek jej się podoba, zachowuje się dziwnie – odrzuca go, co z przykrością dostrzegają mama Adrianny i ciotka chłopca. Obie cierpliwie budują relacje przyjaźni w tym gronie, to dzięki nim Jacek się nie zniechęcił.
Opisane wyżej tematy nie wyczerpują samej powieści. Oto ciotka Jacka i mama Adrianny znajdują kochających mężczyzn, rozwiązuje się pozytywnie ciekawie prowadzony wątek zniknięcia gimnazjalisty, w czym pomaga właśnie, nowy w tym środowisku, Jacek.
Dorośli opisani w Tym grubym mają swoje wady, postępują nieetycznie, wykorzystują swe stanowiska. Z drugiej strony widać ich bezradność w wielu sytuacjach, np. w wychowywaniu dzieci, i wtedy są prawdziwi dla nastoletniego czytelnika.
Wartościowa książka Barbary Ciwoniuk, zakupiona dla zaprzyjaźnionej biblioteki miejskiej z dotacji Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, leżała od dawna na stoliku nowości i nikt z niej nie korzystał. Co może być tego przyczyną?
Otóż otyły rówieśnik nie jest atrakcyjny dla dziecka. Kiedy przeprowadzono eksperyment w Stanach Zjednoczonych, w którym dzieci układały zdjęcia innych dzieci według kolejności uzależnionej od stopnia sympatii, zdjęcia dzieci otyłych znalazły się na samym końcu, za fotografiami dzieci ze zniekształcona twarzą. Kiedy po 40 latach eksperyment powtórzono, okazało się, że siła niechęci do otyłych dzieci wzrosła o 40%.
Przyczyny otyłości tłumaczy psycholog Aleksandra Sarna następująco: Jedzenie ma działanie kojące – co wynika z fizjologicznego związku nastroju z apetytem – ale jednocześnie staje się przyczyną przeżywania negatywnych emocji – przede wszystkim poczucia winy związanego z tyciem, ale również obniżonej samooceny i obniżonego samopoczucia. Te negatywne emocje poniekąd prowokują do ponownego sięgnięcia po jedzenie, które daje chwilowe poczucie bezpieczeństwa i spełnienia oraz zmniejsza stany napięcia psychicznego, a więc skutecznie podnosi nastrój.
Kirk zauważa również, że jedzenie może być formą karania siebie, usprawiedliwiania życiowej porażki i testowania miłości. […] Jakie jest zatem dziecko XXL? Głodne i samotne. Odrzucone przez rodziców i grono rówieśnicze. Nie znajdując możliwości zaspokojenia głodu emocjonalnego, coraz więcej je. Jest coraz grubsze. Koło się więc zamyka. (A. Sarna, Głodne uczuć dzieci XXL,
„Style. Inspiracje, pasje, styl życia. Magazyn Śląski” 2012, nr 31 (październik), s.6-9.).
Jacek znalazł wyjście z tego błędnego koła; okazał się bardziej dojrzały od swojej nadopiekuńczej matki, która histerycznie reagowała zawsze wtedy, gdy przygotowane przez nią w wielkiej ilości bardzo kaloryczne jedzenie nie było zjadane. Psychologowie, a zwłaszcza psychoterapeuci twierdzą, że wszystko jedno od kogo zaczyna się leczyć rodzinę. Zawsze znajdzie się w tej najmniejszej komórce społecznej delegat, ktoś, kto coś chce zmienić w swoim życiu i w swojej rodzinie. Jego praca powoduje, że inne relacje w rodzinie także zostają uleczone. Tak jest i w rodzinie Jacka. Poprawiają się jego relacje z ojcem i siostrami. On sam, pracując nad sobą, okazuje się być delegatem, to on podpowiada ojcu, by spróbował pomóc najgorzej zachowującej się siostrze Natalii. Żywe i wspierające go kontakty z ciotką i później z Adrianną nie są też bez znaczenia.

Danuta Bula

Powieść gimnazjalna

nk-2006Czytując powieści przeznaczone dla młodzieży, odnoszę wrażenie, iż powstaje nowa odmiana prozy obyczajowej – powieść gimnazjalna. Termin ten można by odnieść także do dwu kolejnych w dorobku Barbary Ciwoniuk książek: Własny pokój i Ten gruby. Ich bohaterami są uczniowie gimnazjum, dziewczęta i chłopcy, stawiający czoła wymaganiom, które niesie współczesny świat i wiek dorastania.

Tytuły obu powieści nie brzmią obco dla wykształconego, dorosłego czytelnika: mamy wszak w pamięci utwór Ireny Jurgielewiczowej Ten obcy, zaliczany do klasyki literatury dla młodzieży, oraz słynny esej Wirginii Woolf Własny pokój, lekturę obowiązkową każdej feministki. Jednakże trop aluzji literackich okazuje się w tym przypadku fałszywy.

Bohaterami obu powiązanych fabularnie utworów Ciwoniuk są Zachary i Jacek, gimnazjaliści. Fabuła Własnego pokoju skupia się na doświadczeniach Zacharego, Jacek jest jego przyjacielem, który w pewnym momencie znika, nikt nie potrafi wyjaśnić, dlaczego kolega zerwał kontakty. Historię Jacka od tego momentu poznajemy na kartach Tego grubego. Podobny zabieg tworzenia powieści, których fabuła toczy się równolegle, wykorzystała Anna Łacina w utworach Kradzione róże i Czynnik miłości.

Wkraczając w świat zaprezentowany we Własnym pokoju, możemy łatwo odnaleźć typowe elementy, z których konstruowane są teksty dla młodzieży: dom, szkoła i rówieśnicy. Narrator i główny bohater to trzynastolatek wychowywany przez matkę, jego rodzice są rozwiedzeni. Zachary opisuje swój sposób radzenia sobie z tą sytuacją: przemilczanie pewnych kwestii, wspieranie matki i jednoczesna złość na nią, że nadal kocha ojca. Jeden z jego przyjaciół – Alfi dorasta w rodzinie alkoholików, drugi – Cyryl jest dzieckiem zamożnych stomatologów, którzy nie potrafią mu ofiarować niczego oprócz drogich prezentów.

Najciekawszym wątkiem w tej powieści są wydarzenia związane z Alfim. Chłopcy poznali się w dość nietypowych okolicznościach. Alfons, bo tak miał naprawdę na imię, najpierw obronił Zacharego przed pobiciem w szkole, później ukradł mu telefon. To chłopak powtarzający klasę, zarabia na jedzenie, zbierając puszki. Do jego sytuacji odnosi się tytułowy własny pokój, który dla niego staje się synonimem bezpieczeństwa, spokoju i opieki, ponieważ do tej pory ich nie doświadczył. Wokół postaci Alfiego ogniskować się będą wartości budujące przesłanie powieści. Zachary pomoże mu, gdy ten ucieknie z domu, uda mu się porozumieć z wychowawcą Alfiego (a należy pamiętać, że pozytywny obraz nauczycieli nie jest częsty w utworach dla młodzieży), dzięki sugestiom przyjaciela odnowi relację z ojcem.

Jednym z elementów kompozycji powieści jest zaskakiwanie czytelnika – gdy nasza uwaga skupia się na śledzeniu relacji Zacharego i Alfiego, nagle w kolejnym rozdziale dowiadujemy się, że chłopak przeprowadził się do ojca, ponieważ matka musiała wyjechać na leczenie do USA. W tym przypadku taki zabieg to zaleta, sprawia, iż czytelnik uważniej przygląda się losom bohaterów, nie nudzi go ich przewidywalność. Wadą powieści jest natomiast zaskakujące rozwiązanie wątku kryminalnego dotyczącego ojca Alfiego, gdyż razi brakiem realizmu, wynikającym być może z dążenia do szczęśliwego zakończenia utworu.

W drugiej powieści autorka nadal zajmuje się nastolatkami, jakich nie dostrzegają redaktorzy kolorowych pism. Jacek, do którego odnosi się tytuł, podejmuje walkę ze swoją nadwagą. Jednak jak to zwykle bywa, musi pokonać nie tylko opór nadopiekuńczej matki, ale także brak poczucia własnej wartości. Po kolejnym pobiciu w szkole ojciec decyduje się wysłać Jacka do ciotki mieszkającej w małym miasteczku, gdzie jego siostra jest dyrektorem szkoły. Ciotka Jacka staje się łącznikiem między nim a drugą bohaterką powieści, Adrianną, dziewczyną, która w wyniku wypadku porusza się na wózku inwalidzkim. Adrianna i Jacek są wykluczeni poprzez swą sytuację ze zwyczajnego funkcjonowania z rówieśnikami – chłopak niekiedy chciałby stać się niewidzialny, dziewczyna ukryła się w domu, nie chodzi do szkoły, obserwuje świat zza firanki. Ze stanu letargu pozwala jej się wyrwać pisany przez nią blog, a przede wszystkim aprobata czytelników, jaką zaczynają ją darzyć, później pojawi się Jacek, i to z nim zdecyduje się wyjść z domu. Adrianna podobnie jak Zachary, który musiał zaakceptować zmiany w uczuciach swoich rodziców, zostanie postawiona wobec relacji z nowym partnerem matki. Nie po raz pierwszy w powieściach Ciwoniuk odbijają się w sposób interesujący zjawiska opisywane przez psychologów zajmujących się funkcjonowaniem rodzin: rozwody, stosunki z nowymi partnerami rodziców, zanik więzi między dziećmi a opiekunami.

Własny pokój i Ten gruby mogłyby stać się podstawą katalogu problemów, z jakimi stykają się współcześni gimnazjaliści: uzależnienia, doświadczenie przemocy w szkole, wykluczenie. Wydaje się, że ich podjęcie to dobra droga dla powieści gimnazjalnej, zwłaszcza gdy łączy się z realizmem językowym wynikającym między innymi z prowadzeniem narracji w pierwszej osobie.

Pisanie o tym, co dotyka młodych ludzi, co jest ich codziennością, mówienie językiem literackim, ale wykorzystującym również słownictwo potoczne, może stać się szansą na to, by odwołać alarm dotyczący czytelnictwa młodzieży.

Ilona Mazurkiewicz—Krause

Nowe Książki 9/2011

Pochwała młodzieńczej przyjaźni

klub-literacki-literaAdresowane do młodego odbiorcy książki Barbary Ciwoniuk, a ma ich pisarka już na swoim koncie kilka, przedstawiają różne przestrzenie i różnych bohaterów, jednak zawsze poruszają najczęściej pojawiające się dziś wśród młodzieży problemy. Ci, którzy powieści pisarki znają i są ich fanami, z pewnością nie oderwą się także od „Własnego pokoju” (Znak, 2011). Ci zaś, którzy jeszcze po opowieści B. Ciwoniuk nie sięgnęli, najwyższy czas by to uczynili…

„Własny pokój” jest powieścią, w której najpierw poznajemy skomplikowaną sytuację rodzinną głównego bohatera, Zacha. Chłopiec obwinia swego ojca o rozpad małżeństwa rodziców. Mieszkając jedynie z mamą, staje się jej podporą i niezwykle dojrzałym powiernikiem jej trosk. Bohater, wykazując się dużą dozą inteligencji, doskonale wie, co zrobić, by mamę pocieszyć, co ukryć, by jej nie zmartwić. W takiej sytuacji jeszcze trudniej znosić mu problemy szkolne. Zach rozpoczynając naukę w nowym gimnazjum, cieszy się, że wielu jego kolegów z poprzedniej szkoły będzie się z nim uczyć. Wkrótce jednak pozna Alfiego, przez którego życie Zacha diametralnie się zmieni.

Zach jest typem ucznia, którego uznaje się za chłopca pochodzącego z dobrego domu, takiego, któremu niczego nie brakuje. Bohater uczy się dobrze, nie sprawia rodzicom, zwłaszcza mamie, kłopotów, nie pali, nie pije alkoholu. Wkrótce jego los skrzyżuje się z losem Alfiego, który pochodzi z rodziny patologicznej, kradnie, pali, pije alkohol, nieustannie sprawia problemy w szkole. Alfi oceniany jest przez pryzmat swoich czynów, przez to jak jest ubrany, z kim się zadaje. Dopiero przyjaźń z Zachem pozwoli wydobyć na światło dzienne, skrywane w jego wnętrzu inteligencję i wrażliwość. Nikt nie wie, iż postawa Alfiego jest płaszczem ochronnym przed złem, które go dotyka, jest jedynym sposobem na przetrwanie w rzeczywistości, w której przychodzi mu żyć.

Kiedy czytamy „Własny pokój”, z napięciem śledzimy losy bohaterów, zastanawiając się, w co jeszcze Alfi wplącze ułożonego Zacha. Tych problemów przybędzie, kiedy głównemu bohaterowi zachoruje mama, kiedy chłopcu przyjdzie zamieszkać z ojcem, z którym nie będzie mógł się dogadać, kiedy Alfi będzie się ukrywał, chroniąc siebie i swą siostrę przed domem dziecka. We „Własnym pokoju” B. Ciwoniuk pokaże zwłaszcza, iż sposobem na rozwiązanie wszystkich problemów, staje się zaufanie przyjacielowi, bowiem prawdziwi przyjaciele nigdy się nie krzywdzą.

„Własny pokój” jest powieścią, w której porusza się wiele problemów. Czytelnik szybko przekonuje się, że tylko ufając przyjacielowi, nawet takiemu, przeciw któremu obraca cię cały świat, można poradzić sobie ze wszystkimi przeciwnościami. B. Ciwoniuk walczy tu ze stereotypami. Nie pozwala na wyciąganie prostych wniosków, każe się wysilić, każe przyglądając się ludziom, zaglądać do ich wnętrza, nie pozwalać sobie na plotki i oczernianie innych, którzy ostatecznie mogą się okazać bardziej wartościowymi ludźmi od tych, którzy są powszechnie szanowani. Powieść B. Ciwoniuk staje się zatem pochwałą przyjaźni, opowieścią o dawaniu szansy zwłaszcza tym, którym nikt szansy nie daje.

Magdalena Żerek

Klub Literacki Litera

Trudne jest życie nastolatka…

klub-literacki-literaPrzyjaźń, miłość, wakacje, alkohol, narkotyki i… Konopnicka. Jeśli wydaje ci się, że z tych elementów nie można stworzyć całości, przeczytaj powieść młodzieżową „Musisz to komuś powiedzieć” Barbary Ciwoniuk. A może znasz już podobne połączenie ze swojego życia?

Być może wielu młodych czytelników zapoznało się z innymi książkami Barbary Ciwoniuk – „Anią”, „Igorem”, „Rokko”, „Wszystko inne poczeka” czy „Wakacjami z gangsterem”. Po raz kolejny pisarka pokazała jak trudne jest życie, kiedy ma się kilkanaście lat. Gdy czytamy takie historie, zaczynamy rozumieć, dlaczego rodzice nieustannie martwią się o dorastające już dzieci. Kiedy jednak i oni zapoznają się z tą lekturą, szybko przekonają się, iż najlepszym sposobem na rozwiązanie wszelkich międzypokoleniowych konfliktów, jest obdarzenie się wzajemnym zaufaniem i umiejętność prowadzenia szczerych rozmów.

„Musisz to komuś powiedzieć” to powieść, która może wnieść w życie młodego człowieka wiele dobrego. W pierwszej kolejności ostrzega przed konsekwencjami upijania się i zażywania narkotyków. Pisarka nie zdecydowała się na prosty dydaktyzm, ale uderzyła w odbiorcę jak najsilniej, przedstawiając historię dziewczyny, która dzięki swojej nieuwadze, zaczęła balansować na granicy życia i śmierci. Powieść ta każe też bardzo uważnie przyglądać się swoim przyjaciołom. Czytelnik przekonuje się, że trzeba być czujnym, nawet jeśli wydaje się, że wszystko jest w porządku, bo jesteśmy tylko ludźmi i mamy prawo do popełniania błędów. Wiele tu też jest o miłości, złudnym zauroczeniu i trafianiu na tę jedyną czy jedynego. Pisarka przypomina jednocześnie, że związki międzyludzkie mogą mieć różny charakter, a miłość narodzić może się także między osobami tej samej płci. „Musisz to komuś powiedzieć” jest bowiem nade wszystko dyskusją z homofobią. Sądzę również, że książka ta uczy czytelnika tolerancji i obiektywnego spojrzenia na otaczający go świat. Przestrzega przed bezrefleksyjnym przyjmowaniem wszelkich informacji, nawet jeśli „wychodziłyby one z ust” nauczycieli czy najbliższych. Doskonałym przykładem potwierdzającym to stwierdzenie, staje się występująca w powieści polemika z mitem Marii Konopnickiej, którą powszechnie uznaje się za doskonałego pisarza i wzór do naśladowania. Podczas warsztatów, na których podjęto się poznania życia i twórczości pisarki, bohaterowie udowadniają, że czasem warto brać pod uwagę różne argumenty, skrupulatnie przyjrzeć się wszelkim motywom działania człowieka, nim się go oceni. Nikt z nas nie wie przecież o innych wszystkiego, czasem okazuje się, że w ogóle nie znamy nawet swoich przyjaciół.

Książka Barbary Ciwoniuk jest opowieścią o życiu Mileny i jej rodziny, przyjaciół oraz znajomych. Główna bohaterka jest inteligentna, posiada jednak wiele kompleksów. Mimo wszystko, krok po kroku przekonuje się o swojej wartości. Ci zaś, których podziwiała i chciała się do nich upodobnić, okazują się być ludźmi, którzy nie zasługują na przyjaźń czy miłość. Dziewczyna zawiodła się nawet na własnej przyjaciółce, jednak mimo wszystko postanowiła wyciągnąć ją z kłopotów. W czasie wakacji rodzice Mileny obiecali zaopiekować się starszym od niej synem przyjaciółki. Przystojny i dojrzały Łukasz zawróci w głowie nie tylko jej, bo także jej koleżankom. Wcześniej jednak bohaterka zakochała się w koledze ze szkoły – Pawle. Czy dziewczyna zdecyduje się na związek z którymś z chłopców? A może na jej życiowej drodze pojawi się ktoś inny? Myślę, że więcej szczegółów zdradzić nie można, gdyż odebrałoby to radość z czytania, wiele zagadek zostanie bowiem rozwiązanych na końcu powieści.

„Musisz to komuś powiedzieć” jest książką, która pokaże, w jaki sposób unikać życiowych pułapek, choć jak wiadomo, życie czasem po prostu biegnie swoim torem i nic na to nie można poradzić. Nie mogę napisać, że wiele się z niej czytelnik nauczy, bo stwierdzenie to zionie nudą i nie zachęca do czytania. Napiszę więc, że książka Ciwoniuk jest ciekawą powieścią popularną dla młodzieży. Znajdziecie tu wszystko, czego szukacie w dobrych książkach – miłość, przyjaźń, zawiłe stosunki damsko-męskie i męsko-męskie, konflikty międzypokoleniowe, alkohol, narkotyki, rozbite rodziny, bunt nastolatków i dużo informacji na temat Konopnickiej „jakiej jeszcze nie znamy”. Za mało? Tyle wystarczy, by po przeczytaniu powieści, inaczej spojrzeć na otaczający świat!

Magdaleny Żerek

Klub Literacki Litera

Urośnie czy oklapnie?

tygodnik-powszechny[…] Zachary i Alfi

I wreszcie, już bez związku z konkursem Astrid Lindgren, trzecia rekomendacja. Na powieści Barbary Ciwoniuk czekam niecierpliwie – trzykrotnie wyróżniana i nominowana przez IBBY, nie zdobyła dotąd tytułu Książki Roku. Jest na mojej liście pisarek szczególnie cenionych. „Własny pokój” to pierwsza część cyklu dla nastolatków. Bohaterami są chłopcy – pożądana tendencja, jako że chłopców w literaturze deficyt.

Czternastoletni Zachary jest gimnazjalistą. Wychowuje go mama. Ojciec-pracoholik odszedł i rzadko widuje syna – nie znajduje czasu nawet dla swojej „narzeczonej”, dla której rozstał się z żoną. Zach trafia do nowej szkoły. Nie jest tu bezpiecznie, czego chłopak doświadcza już w pierwszych tygodniach nauki. Stając w obronie dręczonego kolegi, naraża się szkolnym zakapiorom. Przed nieuchronnym laniem obroni go nieznany wybawiciel, Alfi, na oko nie mniej niebezpieczny od napastników. Poczucie wdzięczności za pomoc każe Zacharemu w rewanżu osłonić nieznajomego, kiedy przyłapany zostanie na kradzieży. Odtąd dwaj chłopcy – przykładny jedynak i drugoroczny łobuz Alfi – zbliżają się. Nawiązuje się przyjaźń. Dom rodzinny Alfiego okazuje się być prawdziwym piekłem. Im więcej Zach dowiaduje się o przyjacielu, tym bardziej poczuwa się do pomocy. Sprawy skomplikują się, aż po kryminalny incydent. Obaj chłopcy, na rożne sposoby pozostawieni sami sobie, muszą sprostać sytuacji.

Barbara Ciwoniuk jak zawsze potrafi dobrze oddać uczucia i niedostatki dzieciaków przedwcześnie dorosłych, ze środowisk patologicznych, ubogich, zagrożonych. Jej książki dają nadzieję (czasami naiwną), że wszystko zmierza ku lepszemu, a odmiana losu zależy także od osobistych wyborów tych najsłabszych, pokrzywdzonych przez los. Zachary i Alfi budzą sympatię. Są podobni, dobrzy – każdy na swój sposób – choć ich zaplecze i środowisko są skrajnie różne.

Czekam na tom drugi cyklu: tym razem o Jacku – dręczonym klasowym grubasie, który odszedł ze szkoły po dotkliwym pobiciu, niegdyś koledze Zacharego.

Joanna Olech

„Książki w Tygodniku” 3-4/2011

Musisz to przeczytać?

nk-2006Piętnastolatka, szkoła, dom, przyjaciele i tajemnica: to zestaw elementów, jakie powinny być gwarancją, że powstanie powieść dla młodzieży, która nawet jeśli zbierze niezbyt pozytywne recenzje krytyków, spotka się z przychylnym przyjęciem młodych odbiorców. Czy z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku najnowszej książki Barbary Ciwoniuk Musisz to komuś powiedzieć, opublikowanej w nowej serii wydawnictwa „Literatura” – „Plus Minus 16″? Czy imperatyw zawarty w tytule można przekształcić w stwierdzenie: „Musisz to przeczytać”?

Pierwsze strony tekstu Ciwoniuk dają czytelnikowi wrażenie, że znajduje się w dobrze sobie znanym literackim świecie: zaczynają się wakacje, Milena, kończąca drugą klasę gimnazjum, zakochana jest w swoim koledze ze szkoły, oczywiście obok niej, zgodnie z regułami gatunku (powieść dla dziewcząt), musi pojawić się serdeczna przyjaciółka, rodzice i rodzeństwo: tym razem niesforni bracia. Początkowo nic nie zapowiada spektakularnych zwrotów akcji: Kama jedzie na wieś do dziadków, Milena, jak na prymuskę przystało, wyjeżdża na warsztaty dotyczące Konopnickiej; jednak lato, które się zaczyna, będzie bardzo ważne w ich życiu.

Lista kwestii podejmowanych w powieści przez Ciwoniuk jest dość znaczna. W czasie wakacyjnego wyjazdu Kamy oraz Mileny pojawią się zarówno narkotyki, jak i alkohol, nie wszyscy będą potrafili zachować umiar, a dobra zabawa towarzystwa zakończy się w szpitalu. Pisarka daje dość realistyczny obraz zachowania nastolatek, które zakochują się równie szybko, jak potem się odkochują i są przekonane, że ich miejsce w grupie określa powodzenie u chłopców. Pierwsze zauroczenia stają się doświadczeniem dwóch głównych dziewczęcych bohaterek – każda z nich często zmienia swoje fascynacje, co wydaje się charakterystyczne dla ich wieku.

Zróżnicowany jest obraz rodziny rysowany przez Ciwoniuk: rodzice Leny próbują otworzyć swoją kawiarnię, co w znacznym stopniu pochłania ich uwagę. Starszy brat, licealista, to roszczeniowy osobnik, który uważa, że nie został stworzony ani do gotowania, ani do sprzątania i oczekuje, iż w tej kwestii będzie wyręczać go młodsza siostra. O ile relacje Mileny z rodzicami można uznać za poprawne, gorzej jest w przypadku Kamy, wychowywanej przez samotną matkę, zajętą wyłącznie poszukiwaniem nowego partnera i dbaniem o swój wygląd. Złe stosunki ma ze swoimi rodzicami również Łukasz, trzeci z głównych bohaterów powieści. Początkowo dowiadujemy się, że został przysłany na miesiąc do rodziców Leny (ich matki się przyjaźnią), bo miał epizod związany z zażywaniem narkotyków, dopiero później okazuje się, iż największym problemem jest jego orientacja seksualna. Ojciec oraz matka nie akceptują jego homoseksualizmu i postanawiają poszukać lekarstwa, aby wyleczyć syna z tego, jak twierdzą, zaburzenia.

Pisarka podejmuje kwestię poznawania prawdy o drugim człowieku na dwóch płaszczyznach powieści. Milena, obserwując zarówno siebie, jak i ludzi, którzy ją otaczają, uświadamia sobie, co jest prawdą, a co złudzeniem, efektem zniekształconego oglądu świata. Musi zobaczyć, jak jej koleżanka jest zagubiona w relacjach z innymi, łatwo podporządkowuje się zdaniu grupy po to tylko, by zyskać jej akceptację. Będzie również konfrontować fascynacje kolejnymi chłopcami z rzeczywistością. Jednakże najciekawszym wątkiem jest kwestia biografii Marii Konopnickiej. Tu Ciwoniuk należą się pochwały za popularyzowanie tego, co lokalne – wydarzenia powieściowe umieszcza bowiem w Suwałkach, mieście, gdzie urodziła się autorka Roty. Pisarka wprowadza tę postać dzięki Milenie przygotowującej się do konkursu na esej dotyczący Konopnickiej. Pytanie, jaka była tak naprawdę pozytywistyczna nowelistka, zadane sobie przez uczniów, wiąże się z zagadnieniem granic, jakie powinni respektować biografowie znanych postaci. Kwestie: czy Konopnicka była osobą homoseksualną, jakie były jej relacje z mężem, dlaczego jedną z córek umieściła w szpitalu dla chorych psychicznie – prowadzą do refleksji na temat tego, czy istnieje prywatność twórcy, czy też jego życie staje się czymś na podobieństwo dobra wspólnego i w związku z tym każde pytanie na temat biografii wydaje się dopuszczalne. Co najważniejsze, taka wątpliwość pojawia się w głowach bohaterów, gdy dokonują identyfikacji: co byłoby, gdyby ktoś w taki sposób potraktował nasze życie? Co z prywatnością, tajemnicami? Przecież współczesny świat, zafascynowany śledzeniem tajemnic celebrytów, staje się równie łasy na ciekawostki dotyczące pisarzy.

Ciwoniuk rysuje zniuansowany obraz polskiej młodzieży, stara się pokazać zarówno jej wady, jak i zalety: uzależnienia, brak rozsądku, ale także pasje naukowe. Dzięki głównej bohaterce udaje się scalić te na pierwszy rzut oka niepasujące do siebie elementy. Ale największą zaletą tego utworu jest – powtórzę – niebanalne przypomnienie biografii niepopularnej już wśród nastolatków Konopnickiej.

Ilona Mazurkiewicz – Krause

„Nowe Książki” 4/2011

Co kryje się za tym murem

o-szkole.plJakie oni mogą mieć problemy? Prawdopodobnie każdy dorosły choć raz powiedział tak o nastolatkach. Być może przekroczenie cezury „pewnego wieku” jest niczym łyk wody ze strugi zapomnienia.

A może, gdy dopada nas dorosłe życie i jego kłopoty, to bledną przy tym zarówno własne wspomnienia z czasów nastoletnich, jak i obserwacje. A przecież, zwłaszcza te ostatnie (choć wielu ma też w tym zakresie własne doświadczenia) nie raz wskazują nam, że czas dorastania nie dla wszystkich potrafi być piękny i dobry.

Świat nastolatków jest bardzo kruchy i łatwo chwieje się w posadach. Powody mogą być różne – dla jednych problemem (poważnym, choć dorośli to bagatelizują) jest brak akceptacji własnego wyglądu, dla innych brak przyjaciół. Jeszcze inni boleśnie przeżywają rozstania rodziców, ich uzależnienia, panującą w domu biedę, marzą o posiadaniu własnego domu – czasem bardzo dosłownie. Są tacy, co głodują, marzną, kradną, żeby przeżyć. Inni „tylko” zamykają się we własnych pokojach (jeśli je posiadają) marząc, żeby świat wokół nich znormalniał choć na chwilę. Sięgają po używki. Wdają w bójki i awantury. Odrzucają autorytety. Ostentacyjnie przestają się uczyć. Sprawiają szereg problemów tzw. wychowawczych. Może w ten sposób błagają, aby świat ich zauważył. Albo zwyczajnie nie widzą powodu, żeby dawać światu coś z siebie, skoro sami nic od niego nie otrzymali.

Są wreszcie i tacy, którym kontakt z rówieśnikami, zamiast zabaw i przyjaźni, kojarzy się wyłącznie z przerażającą gehenną, o której nie śniło się żadnemu dorosłemu. A ci, którym się śniło lub nawet kiedyś przydarzyło, wyparli to z pamięci. Tymczasem rówieśnicza przemoc, w mniejszym lub większym natężeniu, nie omija nikogo. Bo tu oberwać można za wszystko. Za wygląd. Za krzywe spojrzenie. Za to że się jest młodszym lub nowym w szkole. Za to, że się nie przystaje do grupy i nie gra według jej reguł. Za koleżeństwo z „odrzuconym”. Albo w ogóle za nic.

Bohaterowie powieści Barbary Ciwoniuk „Własny pokój” borykają się z kilkoma wspomnianymi trudami nastoletniego życia. Zachary, mimo rozbitej rodziny i nieobecnego ojca, początkowo radzi sobie nieźle, choć dopiero zaczyna gimnazjum i nie do końca czuje się tam pewnie. Cyryl prawie nie widuje swoich rodziców, którzy skupiają się na zarabianiu pieniędzy, nie uczy się i nadużywa swobody. Jacek ma problemy z nadwagą, a koledzy z klasy zauważają go przeważnie wtedy, gdy potrzebują przepisać od kogoś pracę domową. „Grubasa” doskonale zauważają natomiast uczniowie starszych klas… Alfi to szkolna czarna owca. Każdy przypadek agresji, chuligaństwa czy kradzieży w szkole idzie z góry na jego konto. Zaniedbany, niechlujny, patrzący spode łba i w dodatku powtarzający klasę. „To spad, drugoroczny” – tak mówią o nim rówieśnicy. Gdzie mieszka, jakie ma warunki do nauki, czy ma co jeść, dlaczego późną jesienią chodzi bez kurtki – to już nikogo nie interesuje. – Niektórymi z nas najwyraźniej nie warto było zaprzątać sobie głowy – gorzko stwierdza Zach obserwując Alfiego i to, jak traktują go nauczyciele. Dodatkowo, chłopak nosi bardzo niefortunne imię…

Między Alfim i Zachem powoli buduje się przyjaźń i wzajemne wsparcie. Zaczyna się też… gra o przyszłość Alfiego. Bo tylko z pomocą przyjaciela chłopak ma szansę wyjść na prostą. A przetrwanie w szkole nie jest jedynym wyzwaniem, które szykuje mu życie. Rozwijająca się przyjaźń natrafia jednak na niespodziewane przeszkody. Choroba matki Zacharego, jego przeprowadzka do ojca, niespodziewana zmiana szkoły, kolejna próba adaptacji w nowej klasie, gdzie sam musi się odnaleźć wśród wrogo nastawionej do „nowego” grupy… Czy przyjaźń chłopców przetrwa i czy Zach poradzi sobie w nowych okolicznościach, mając przeciwko sobie całą klasę? Jakie jeszcze trudności będą musieli pokonać? Czy znajdą się mądrzy dorośli, którzy ich wesprą?

Książka Barbary Ciwoniuk ma spore szanse, by spodobać się nastolatkom i jednocześnie stać się pretekstem do dyskusji na tzw. trudne tematy. I to z różnych perspektyw – bo tu można rozmawiać nie tylko o tym, jak samemu poradzić sobie z problemami, ale i o tym, co można zrobić, gdy się je dostrzeże u kogoś – czy tym problemem jest dysfunkcyjna rodzina, bieda, choroba, czy wreszcie bycie ofiarą przemocy. Jak reagować, jak wspierać, jak się mądrze przyjaźnić. Ale też o tym, czy nie warto czasem poszukać pomocy u dorosłych, choćby w przypadku przemocy, z którą nastolatek nie poradzi sobie sam – ani jako ofiara, ani jako świadek. A to zagadnienie, które rodzi kolejne wyzwania – dotyczące choćby przełamania stereotypów, zaufania i dojrzałości. I to z obu stron. A może nawet bardziej dotyczy to tej formalnie dorosłej. Bo ktoś musi zrobić pierwszy krok. Zwłaszcza, że szkolna przemoc bynajmniej nie pojawiła się dopiero teraz. Być może w każdym nauczycielskim pokoju znajdą się jej byłe ofiary, które wróciły do szkoły w nadziei, że jako wychowawcy stawią czoło temu, z czym nie mogły poradzić sobie jako dzieci. Zapomniały tylko o tym, że przed wzrokiem nauczycieli wiele bywa ukryte. Czy będą w stanie zburzyć ten mur i zobaczyć, co się za nim kryje? I przekonać uczniów, że warto jednak o tym rozmawiać i czasem zaufać dorosłemu?

Barbara Ciwoniuk, Własny pokój, Wydawnictwo Znak, Kraków 2011.

Agnieszka Mączyńska-Dilis

O szkole.pl

Dzielne dziewczęta i wspaniałe kobiety

poradnik-bibliotekarzaOdpowiedzialność to kolejna cecha charakteru, która dojrzewa w człowieku powoli, ale gdy już się ukształtuje, staje się dobrym fundamentem budowania relacji międzyludzkich. Szczęście ma więc Ania, tytułowa bohaterka książki Barbary Ciwoniuk (2007), której matka bierze na siebie niewdzięczne zadanie opieki nad uwiedzioną przez syna nastolatką, pomaga jej przetrwać okres ciąży, a sobie i córce ułożyć na nowo relacje z Danielem, ojcem dziecka. Myślę, że Ania, mając taki wzorzec osobowy, nigdy nie powie w analogicznej sytuacji „To nie moja sprawa”. Coraz częściej zdarza nam się bowiem, że musimy sprostać wyzwaniom, których nie oczekiwaliśmy i które nas boleśnie zaskakują.

Maria Kulik

„Poradnik Bibliotekarza” Nr 12/2010

Na kłopoty najlepszy gangster?

nk-2006Siedemnastoletnia Gabi, bohaterka nowej powieści Barbary Ciwoniuk, wyjeżdża w towarzystwie ojca na wakacje. Nie wybrali jednak żadnego kurortu, tylko pozbawioną atrakcji wioskę gdzieś na krańcu Polski, ich urlop to nie tyle odpoczynek, ile ucieczka, czas nie relaksu, ale porządkowania własnego życia. Miejsce nie jest przypadkowe, to rodzinna wieś ojca, którą niegdyś opuścił, by studiować w wielkim mieście. Wspólne wakacje stanowią okazję do zbliżenia się ojca i córki; chociaż żyli pod jednym dachem, dotąd nie byli mocno zaprzyjaźnieni. Ten wątek autorka pokazuje bardzo prawdziwie. Nie jest łatwo dorastającej dziewczynie i zamkniętemu w sobie małomównemu mężczyźnie zdobyć się na bliskość i szczere rozmowy, zwłaszcza że każde z nich ma swoje problemy, z których trudno się zwierzać. Ojciec właśnie rozstaje się z żoną, bo ta nawiązała nowy związek z innym, a Gabi przeżywa pierwszy zawód miłosny. On znajduje lekarstwo w ciężkiej pracy na gospodarstwie, ona w obserwacji z pozoru sielskiego życia mieszkańców wioski.

Spokój zostaje zburzony, kiedy we wsi wydarza się groźny wypadek samochodowy, a sprawca i zarazem poszkodowany okazuje się prawdziwym gangsterem, w dodatku poszukiwanym przez kompanów z gangu. Przypadkowo Gabi staje się powierniczką nader cennego bagażu gangstera: plecaka pełnego dokumentów, pieniędzy, kosztowności i broni. Przechowując ten „towar”, nie może już czuć się bezpieczna, jednak bardzo chce mu pomóc, bo mężczyzna jest młody, przystojny i nie ukrywa, że dziewczyna mu się podoba.

Ciwoniuk kolejno ujawnia czytelnikom głęboko skrywane tajemnice mieszkańców wioski, i te wątki są bodaj największą zaletą jej powieści. Znajdziemy tu przemoc w rodzinach i całkowitą wobec niej bezradność, a także bierność otoczenia, które o wszystkim wie, ale nie umie bądź nie chce przyjść ofiarom z pomocą. Alkoholizm, traktowany jako nieszkodliwa norma i rodzaj relaksu po ciężkiej pracy. Zaniedbywanie dzieci, może nawet niewynikające ze złej woli, ale z nadmiaru innych obowiązków. I obowiązującą powszechnie świętą zasadę niewtrącania się w cudze sprawy. Autorka ma rację — w wielu miejscach życie społeczności toczy się według takich standardów. A jej bohaterka, poznając te problemy, podejmuje postanowienie, że pomoże rozwikłać przynajmniej część z nich — i na takich optymistycznych postanowieniach jej pomoc się kończy. Trudno zresztą się dziwić. Nawet z pomocą przesympatycznego i ambitnego Romka, chłopaka, który ma pomysł na własne życie i nie boi się ryzyka podejmowania trudnych wyzwań, młodzi nie są w stanie rozplątać skomplikowanych kwestii.

Trochę tylko szkoda, że rozwiązanie wszystkich problemów i uprzątnięcie skutków nagromadzonych w ciągu wielu lat błędów bohaterów tej powieści znalazło tak prosty, że aż nieprawdopodobny finał. Autorka powierzyła bowiem te zadania specom od „brudnej roboty” i kulom ich pistoletów, także tym zabłąkanym. Szkoda. Trzeba wprawdzie uczciwie przyznać, że sprzątanie to brudna i często niewdzięczna praca, ale czy koniecznie muszą ją wykonywać gangsterzy? Zawsze ciekawsze wydaje mi się, gdy osoby dramatu porządkują swoje życie własnymi siłami, znajdują w sobie odwagę, by przyznać się przed sobą i otoczeniem, że zbłądzili, i w ich mocy jest zmagać się ze złem, a przynajmniej podjąć takie próby. Prezent od losu w postaci przypadkowej śmierci ciemiężcy rodziny wydaje się rozwiązaniem zbyt łatwym i powierzchownym, odbiera wiarę, że można i trzeba samodzielnie kształtować swój los. Może jestem naiwną idealistką, ale sądzę, że należy wskazywać młodym, iż warto takie próby podejmować. Jak widać wokół — zbyt wielu ludzi woli być biernymi obserwatorami nawet swojego własnego, mało satysfakcjonującego życia.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że nie jest źle, gdy bardzo skomplikowane sytuacje życiowe rozwiążą za wszystkich strzały gangsterów. Czy takie przesłanie było zamiarem autorki? Proszę przeczytać Wakacje… i samodzielnie osądzić. Ja mam wątpliwości.

Katarzyna Kotowska

„Nowe Książki” 12/2008