Agnieszka Sobich
Niewiele jest na polskim rynku wydawniczym książek, które poruszają problem niepełnosprawności w jakimkolwiek wymiarze. A jeszcze mniej jest utworów, które w szczery, prosty i piękny sposób opowiadałyby o losach głównego, niepełnosprawnego bohatera. Dlatego też trzeba wyłapywać wszelkie takie „perełki”. Jedną z nich jest książka Barbary Ciwoniuk – Igor.
Igor jest pełną ciepła i humoru powieścią dla młodzieży (głównie w wieku gimnazjalnym), osadzoną we współczesnych realiach.
Od samego początku uwaga czytelnika skupia się na głównym bohaterze, wrażliwym i inteligentnym chłopcu o imieniu Igor, który pełni rolę narratora.
Kolejne rozdziały to osobisty komentarz sytuacji, zdarzeń, problemów i osób, z którymi chłopiec spotyka się na co dzień. Igor odsłania przed czytelnikami świat, w którym być może odnajdzie się niejeden z nich…
Poznajemy Igora w momencie, kiedy rozpoczyna naukę w gimnazjum. Opowiada nam o swojej nowej klasie, kolegach i nauczycielach. Dużą część książki zajmują zaś historie związane z jego mamą, najważniejszą dla Igora osobą na świecie. Kiedy Igor był w drugiej klasie szkoły podstawowej, odszedł od nich ojciec i założył nową rodzinę. Od tego czasu Igor mieszka sam ze swoją mamą, a o ojcu wspomina bardzo rzadko z dużą niechęcią i żalem. Natomiast o swojej mamie, Selmie, opowiada nam bardzo dużo: jak wygląda, jak się zachowuje, jakie ma poglądy i zainteresowania. Dokładnie poznajemy codzienny rozkład dnia, przyjaciółki mamy – Aldonę i Grażkę – oraz wspomnienia o wspólnie spędzanych wakacjach nad morzem. Codzienne obowiązki i zasady wspólnego życia Igora i Selmy.
Pewnego dnia Igor spotyka w parku grupę robotników. Wśród nich jest Aleks. To przypadkowe spotkanie będzie miało bardzo szczęśliwe konsekwencje. Najpierw Aleks obroni chłopca przed bandą Ryżyczki, grupą chłopców z gimnazjum Igora, którzy znęcają się nad młodszymi i słabszymi kolegami. Później pomoże w domowym kryzysie z zapchanym zlewem, potem będzie jeszcze spotkanie Igora, jego mamy Selmy i Aleksa w antykwariacie „Papirus”, zakończone wizytą w cukierni.
Książka kończy się tragicznym wydarzeniem, które jednak ma bardzo pozytywne zakończenie. Igor zostaje bardzo ciężko pobity i wywieziony w odludne miejsce przez bandę chuliganów z sąsiedztwa. Wiele godzin trwa akcja poszukiwawcza, w której oprócz policji uczestniczą koledzy chłopca, sąsiedzi, koleżanki Selmy i oczywiście sama Selma i Aleks. Igor trafia z ciężkimi obrażeniami do szpitala, gdzie przez całe dnie mama i Aleks nie odstępują go. Pojawiają się również inni goście, choćby nieobecny w życiu chłopca ojciec. Spotkania przy łóżku chorego oraz robiony w tajemnicy przed Igorem remont mieszkania kończą się wielką przyjaźnią, a nawet miłością Selmy i Aleksa. Wszystko więc kończy się dobrze.
Informacja o tym, że Igor jest dyslektykiem pojawia się zaledwie w trzech z trzydziestu siedmiu rozdziałów. Dlaczego? Dlatego, że dysleksja to tylko jeden z elementów bardzo bogatego i ciekawego życia Igora. Ma ona wpływ na jego codzienne życie i zachowanie, ale nie jest czynnikiem, który w jakikolwiek sposób kieruje życiem chłopca. Z dysleksją można prowadzić normalne życie, można z jej objawami walczyć, aby nie przeszkadzała w codziennym życiu. To jest ważne przesłanie książki:
Niech wszyscy wiedzą, że to ona jest sprawczynią większości moich szkolnych niepowodzeń. Bo ja, Igor, jestem OK. (s. 66)
Bycie dyslektykiem nie umniejsza wartości człowieka. Igor jest oczytanym, ciekawym świata młodym człowiekiem, a jego szkolne problemy z ortografią i inne problemy, jakie wynikają z dysleksji, nie czynią chłopca gorszym od kogokolwiek innego.
Czemu książkę Barbary Ciwoniuk nazwałam „perełką”? Z kilku powodów.
Po pierwsze, jest to książka napisana w sposób wyjątkowo ciepły i pogodny, mimo kilku wątków bardzo tragicznych w swojej wymowie. Brak tutaj moralizatorstwa, edukowania na siłę. Jest za to dużo humoru, dystansu, a czasem i trochę ironii. Poznajemy świat i wyznawane przez Igora, głównego bohatera i jednocześnie narratora powieści, wartości.
Po drugie, jest to opowieść silnie osadzona we współczesnym świecie. Cała historia dzieje się w dużym mieście, które poznajemy dzięki różnym uwagom bohatera. Wiemy, że jeżdżą tutaj tramwaje, kiedy i gdzie prowadzone są w mieście prace remontowe, że jest park. Dalej, bohater zapoznaje nas ze swoją nową szkołą, kolegami z klasy i nauczycielami, nie brakuje także uwag o sprawdzianach, lekcjach, szkolnych obowiązkach i problemach, np. z bandą Ryżyczki, która znęca się nad młodszymi i słabszymi uczniami, żądając od nich płacenia haraczu. Wiele jest uwag dotyczących życia codziennego: sprzątanie, gotowanie, domowe zwyczaje. Są i problemy z zapchanym zlewem, i wakacje nad morzem, i pobyt w szpitalu. Współczesny świat widać również w wielu nawiązaniach do rzeczywistości pozaliterackiej, choćby w rozmowach o książkach J. K. Rowling i jej serii przygód o Harrym Potterze.
Po trzecie, relacje między postaciami literackimi powieści. Powieść Barbary Ciwoniuk napisana jest językiem młodzieżowym i opowiada o świecie widzianym oczami nastolatka. Tym bardziej więc zaskakuje, a jednocześnie staje się bardziej wiarygodnym to, w jaki sposób układają się związki między poszczególnymi bohaterami.
Najważniejszy jest związek Igora i jego mamy, Selmy. Kiedy odszedł od nich ojciec, oboje musieli na nowo uporządkować swoje życie. Bardzo budująca jest ich bliskość, oddanie i miłość wyrażana drobnymi, codziennymi gestami. Igor ma wiele do powiedzenia o swojej mamie:
Ja mam tyko ją, a ona ma tylko mnie. Ciągle mówimy sobie, że musimy trzymać się razem. Mama często powtarza, że jesteśmy jak dwa nasionka rzucone na głęboką wodę. Oboje, i ona, i ja, koniecznie musimy znaleźć swój brzeg i zapuścić na nim swoje własne, niezależne od nikogo korzenie. (s. 6)
Bliskość Igora i jego mamy wyraża się w codziennych czynnościach, w których zawsze uczestniczą razem. Choćby wieczorny rytuał czytania przed snem:
We wspólnej lekturze tego dzieła najbardziej podobało mi się to, że mama tak długo była blisko mnie, że słyszałem jej głos i że często chrypła, bo dzięki temu, podczas krótkich przerw w czytaniu, świetne udawała wilka. (s. 18)
Wspólna lektura to również wymienianie się ulubionymi tytułami, a potem dyskutowanie o nich. Jak choćby w przypadku Harry’ego Pottera, którego razem czytali.
Igor nie tylko dostrzega, ale i docenia poświęcenie mamy. W ich domu panuje układ partnerski, szczególna „domowa demokracja”. Mama mimo choroby krząta się po domu, aby wszystko przygotować, nie skupia się na sobie, zawsze najpierw myśli o Igorze, bo jest dla niej najważniejszy i jedyny. Chłopiec świetnie to wyczuwa i odwzajemnia uczucia. Zrozumienie panujące między nimi widać choćby w trakcie szczerej rozmowy o seksie, o onanizowaniu się chłopców w wieku Igora:
To dziwne, ale ta rozmowa wcale nas nie krępowała, gadaliśmy o tym jak o jakiejś grypie. (s. 23-24).
Wspólne dorastanie sprawia, że oboje wkraczają w swoje życie znacznie bardziej niż dzieje się to w przeciętnej rodzinie. Igor jest tym, który ,,ocenia” odwiedzających mamę mężczyzn, to on jej doradza jak ma się ubrać na ważne spotkanie:
[…] Bo czy fakt, że czasem zapinałem Selmie suwak kiecki na plecach był czymś niezwykłym? Albo to, że niekiedy przebiegała z łazienki do pokoju tylko w ręczniku? Że widywałem jej majtki w momencie naciągania rajstop na tyłek? Robiła to tak śmiesznie, że pękałem ze śmiechu, bo podnosiła wysoko najpierw jedną, a potem drugą nogę, żeby dobrze ułożyły się w kroku. Tworzyło to między nami pewną intymność, tylko ja oglądałem ją w tak pociesznych sytuacjach. […] Nie widziałem też niczego uwodzicielskiego w ślicznej, bardzo delikatnej bieliźnie mojej matki schnącej na suszarce nad wanną, była dla mnie częścią naszej szarej codzienności, bo dobrze wiedziałem, ile oszczędzała, by móc ją sobie kupić. […] I ona, i ja potrzebowaliśmy tej bliskości, nie było w niej żadnych seksualnych podtekstów! Głupio bym się czuł, gdyby nagle zaczęła unikać tych wszystkich sytuacji. Dopiero to stworzyłoby jakąś obcość i sztuczność między nami. (s. 95-96)
Drugą ważną osobą dla Igora jest Aleks. Ich dość szczególna i niespodziewana przyjaźń zaczyna się w parku, gdzie chłopiec spotyka grupkę pijących piwo mężczyzn. Początkowo bierze ich za „królów życia”, jak mówi Selma o tych, którzy bezczynnie przesiadują na ławkach z piwem w ręku. Igor szybko jednak przekonuje się, jak bardzo się mylił:
Chociaż na początku wziąłem go i jego kumpli za królów życia, teraz wiedziałem, że nimi nie byli, bo ciężko pracowali. (s. 52)
Los sprawia, że Igor coraz częściej spotyka Aleksa. Za każdym razem są to spotkania szczęśliwe: raz broni Igora przed bandą Ryżyczki, innym razem reperuje zepsuty kran w kuchni, aż wreszcie przypadkowe spotkanie Igora, Selmy i Aleksa w antykwariacie „Papirus” kończy się wspólną wizytą w cukierni. Później jeszcze poszukiwania zaginionego Igora i czuwanie przy jego szpitalnym łóżku.
Igor, który wychowuje się bez ojca, szuka podświadomie kontaktu z Aleksem, który szybko staje się dla niego oparciem a nawet wzorem. W pewnym momencie, widząc nić porozumienia między Aleksem i Selmą, chłopiec próbuje połączyć obie, tak drogie i ważne dla siebie osoby. Na szczęście wszystko kończy się dobrze.
Po czwarte, temat dysleksji. Świadomie wymieniam ten element dopiero na czwartym miejscu, bowiem w powieści Barbary Ciwoniuk, dysleksja nie jest problemem szczególnie wyeksponowanym. Informacja na temat dysleksji Igora pojawia się zaledwie w trzech rozdziałach na trzydzieści siedem. Jednak nie znaczy to, że temat ten potraktowany jest marginesowo czy pobieżnie. Wprost przeciwnie, autorka w sposób bardzo dokładny, obrazując temat przykładami z życia Igora, opisuje wszystkie przejawy dysleksji, a co ważniejsze pokazuje drogę, jaką przechodzi Igor i jego mama od momentu rozpoznania choroby, aż do momentu gdy potrafią z nią walczyć, a co ważniejsze oboje ją akceptują.
Umiejscowienie problemu dysleksji w przestrzeni powieściowej daje czytelnikowi jasne wskazówki: dysleksja to tylko jeden z elementów, który wpływa na życie człowieka, i nie określa go raz na zawsze. Można z dysleksją walczyć, można minimalizować skutki jej objawów. Osoba cierpiąca na dysleksję nie powinna czuć się gorszą, mniej wartościową czy mniej inteligentną. Tego właśnie dowodzi Barbara Ciwoniuk w swojej powieści — Igor jest chłopcem bardzo wrażliwym, oczytanym, inteligentnym, odpowiedzialnym. Jest po prostu dobrym człowiekiem.
Teraz spokojnie już sobie radzę ze wszystkimi przedmiotami, ale kiedyś wcale tak nie było. Już w sześciolatkach zauważyłem, że bardzo różnię się od innych. Wszyscy chłopcy w grupie byli tacy hałaśliwi i rozbrykani, a ja zawsze sterczałem gdzieś w bezpiecznym miejscu, z boku, i tylko z daleka podglądałem ich szalone wyścigi, gonitwy i walki „na niby': Przerażała mnie ich ruchliwość i nieostrożność. (s. 33)
Tymi słowami Igor zaczyna opowiadać nam o Pani Dysleksji, jak sam nazywa swoją przypadłość. Przypomina różne zdarzenia z przedszkola, szkoły a nawet domu, które z początku wprawiały go w duże zakłopotanie, a nawet wywoływały strach: czemu jestem inny? dlaczego tylko ja mam problemy z nauką, mimo tego, że dużo czytam i dużo wiem? dlaczego jestem taki beznadziejny?
Wątpliwości te wywoływane są przez kolejne odkrywane „inności” w stosunku do rówieśników: Igor boi się ruchliwości i chaosu, myśl o konieczności czytania na głos czy recytacji przed całą klasą sprawia, że drętwieje ze strachu, myli podobnie wyglądające literki, na sprawdzianach z ulubionych przedmiotów dostaje złe oceny, nie dlatego, że nie nauczył się danego materiału, ale dlatego, że źle zrozumiał polecenie itp. Strach chłopca jest potęgowany przez strach matki, która nie rozumie co się dzieje z jej dzieckiem, nie wie, jak mu pomóc. Dopiero przypadkowa lektura artykułu w gazecie na temat dysleksji wszystko wyjaśnia.
Badania w poradni psychologiczno-pedagogicznej z jednej strony wywołują kolejne frustracje, z drugiej przynoszą jednak ulgę. Kiedy zna się źródło niepowodzeń, można zacząć z nimi walczyć. Opinia pedagoga jest jasna: Igor to chłopiec o bardzo wysokiej inteligencji, a za jego szkolne niepowodzenia odpowiadają zaburzenia funkcji percepcyjno-motorycznych, czyli dysleksja. Teraz Igor potrafi już nazwać i określić swój stan umysłu:
Trudno w to uwierzyć, ale stan mojego pokoju dokładnie odzwierciedla stan mojej głowy. Na zewnątrz jestem normalny jak inni, spokojny, ale w głębi duszy zalewa mnie ocean lęków i niepokojów, z którymi muszę sobie radzić sam, bez niczyjej pomocy. Muszę pilnować się, żeby żaden z tych moich strachów nie wypłynął na zewnątrz, żeby nikt nie zauważył tego, co jest we mnie w środku. (s. 63)
Igor odkrywa „sposoby” na różne kłopotliwe efekty dysleksji. Zrozumiał na przykład, że aby samodzielnie móc wyjść rano z domu do szkoły, musi mieć uporządkowane dwie sprawy: przygotowane ubranie i odrobione lekcje. Dlatego też dba o to, aby wieczorem przygotowywać sobie ubranie na rano, tak samo jak dba o swój plecak, który pakuje przed spaniem. W ten sposób poskramia swoje największe poranne niepokoje.
W codziennej walce Igora z dysleksją, nieoceniona jest pomoc i zrozumienie ze strony mamy. Chłopiec potrzebuje jej ciepłego słowa, wysłuchania wszelkich żalów i wątpliwości, zrozumienia jego, czasem dziwnych dla osób postronnych, zachowań:
Muszę zaakceptować, że jest, ale powinienem też zacząć już z nią walczyć. Nie pozwalać, żeby brała nade mną górę, żeby mnie zdominowała. Że muszę trzymać ją zawsze pół kroku za sobą. Gdy szepcze mi: „Nie idź tam! Uważaj na siebie! Znowu się zbłaźnisz! Wycofaj się z tego!'; powinienem robić dokładnie odwrotnie, niż mi ona radzi. Czasem zaryzykować, nawet się wygłupić. Bo tylko wtedy będę wolny, będę sobą. (s. 65)
„Pani Dysleksja” wprowadza chaos do głowy Igora, myli mu kierunki, ulice, dni tygodnia, sprawia, że nie odróżnia lewej od prawej ręki, ale właśnie dlatego chłopiec wie, że musi z nią walczyć, a przede wszystkim, że może z nią walczyć. Igor wykształca więc w sobie pewne odruchy obronne, które pomagają mu w oponowaniu dysleksji. Pomaga mu w tym mama, choćby tym, że pozwala mu nie pójść do szkoły w dniu, w którym ma dyktando albo recytację wiersza. Igor od dziecka panicznie boi się wszelkich publicznych wystąpień, Selma wie zaś, że dyslektycy nie powinni recytować ani głośno czytać przy klasie, bo gdy skupiają się na technice czytania, nie rozumieją treści. Nie należy też zmuszać ich do zabaw i zajęć nastawionych na konkurencję.
Igor i Selma wspólnymi siłami dochodzą wreszcie do momentu, w którym oboje akceptują obecność dysleksji w ich życiu:
Zaakceptowałem chyba w końcu fakt, że D. jest i zawsze będzie przy mnie, a właściwie we mnie. Przestałem się tego wstydzić. To nawet wygodne, bo wszystko, co złe, co mi nie wychodzi, zwalam na nią. Jest tą gorszą, niechcianą współautorką moich wypracowań i dyktand, mąci mi z tą ortografią jak może, ale walczę z nią za pomocą słowników i komputera. I Selmy, która przywykła już do zadawanych jej ciągle pytań: „Jak się to pisze?”. Zaakceptowałem tę D. do tego stopnia, że na kartkówkach, klasówkach i sprawdzianach, obok mojego nazwiska, stawiam na kartce i jej inicjał. Niech wszyscy wiedzą, ze to ona jest sprawczynią wszystkich moich szkolnych niepowodzeń. Bo ja, Igor, jestem OK. (s. 65-66)
Autorka powieści podkreśla bardzo wyraźnie: bycie dyslektykiem nie sprawia, że jest się kimś gorszym. Ani dysleksja, ani żadna inna niepełnosprawność nie określają wartości człowieka. To tylko jeden z wielu elementów składających się na całość istoty ludzkiej. Na pewno stanowią utrudnienie w codziennym życiu, na pewno sprawiają, że osoba z dysleksją każdego dnia musi pokonywać dodatkowe przeszkody na swojej drodze, ale to nie powód, aby czuć się gorszym, wprost przeciwnie:
(..) dyslektycy z powodu swych fragmentarycznych deficytów rozwojowych muszą przy pomocy mechanizmu kompensacji „nadrabiać” zaburzone funkcje i przez to w zakresie niektórych funkcji są znacznie sprawniejsi od przeciętnych ludzi. A to już jest coś! (s. 39)
Igor Barbary Ciwoniuk to powieść dobra zarówno dla dzieci z dysleksją, jak i dzieci, które nigdy nie miały z tą przypadłością do czynienia. Sposób, w jaki autorka przedstawia dysleksje na przykładzie codziennego życia Igora, może wiele wnieść do świadomości czytelników. Tym, którzy niewiele wiedzą na jej temat, pozwoli zapoznać się z dysleksją i przede wszystkim z dyslektykami: co czują, w jaki sposób postrzegają świat, jak można im pomóc. Tym zaś, którzy dyslektykami są, pozwala przyjrzeć się sobie samym poprzez obserwacje życia i myśli Igora. Ta pozycja obserwatora siebie z zewnątrz, daje możliwość nabrania zdrowego dystansu, a także bezpiecznego odreagowania wszystkich stresów, jakie dysleksja na co dzień niewątpliwie wywołuje. Książka ta powinna stanowić również lekturę dla rodziców dzieci z dysleksją. Dzięki niej łatwiej mogliby zrozumieć, co przeżywa ich dziecko. Zrozumieliby również, jak bardzo potrzebna jest mu ich pomoc i wsparcie.