Ania – recenzja

„Trzynastoletnia Ania dorasta w ciepłym, nieco zwariowanym domu, z wiecznie nieobecnym tatą. Radzi sobie w szkole i z zapałem buduje swój własny świat, niepewnie zmagając się z pierwszym uczuciem. Jednak codzienne kłopoty rodziny okażą się niczym w porównaniu z próbą, jaka pewnego dnia będzie musiała przejść, gdy w jej domu pojawi się zdesperowana nastolatka w widocznej ciąży. Nowa sytuacja zmusi dziewczynkę i jej bliskich do przewartościowania dotychczasowych zasad…”

Anię poznajemy w środę o poranku. Pierwsza strona przemija powoli. Następuje leniwe przebudzenie, kojarzenie faktów i rozstrzyganie dylematu – jaki dziś dzień tygodnia i czemu jest tak cicho. Później krótka wymiana zdań ze śpiącą mamą i… rusza lawina. Wrażenie jest prawie namacalne. „Brzęk czajnika o zlew, łomoty zamykanych szafek i drzwi lodówki (…)” trochę poganiania i bieganiny tak normalnej w domu, w którym wszyscy zaspali. Wręcz idealne wprowadzenie w klimat, który będzie towarzyszył nam dalej.

Czytając pierwsze strony miałam wrażenie jakbym czytała Jeżycjadę. W Ani jest podobna atmosfera. Atmosfera ciepłego, pełnego miłości rozgardiaszu. Rodziny, w której nie wszystko jest idealne, w której domownicy mają swe troski małe i duże, czasem się dąsają, czasem się nawet nie lubią, jednak bezapelacyjnie się kochają. Gdy ich relacje się nieco luzują, gdy każdy wydaje się iść w swoją stronę zapominając o innych, gdy dom przestaje być domem a Ani obowiązki domowe, młodszy brat i zabiegana mama zaczynają ciążyć, w domu pojawia się kolejny członek rodziny. Nada on dniom rytm. Przypomni o rzeczach ważnych i wyznaczy kierunek.

Gdy w domu będzie miło i przyjemnie, Ania poświęci czas na przyjaźń z kolegą ze szkolnej ławy, Igorem. Odkryje przy okazji jak wiele dzieli ją od klasowych koleżanek. A później, nieoczekiwanie, jej świat zatrzęsie się w posadach. Przyjdzie jej zmierzyć się z rzeczywistością. Ze światem, który odbiega od tego, który wykreowała w swoim sercu. W którym białe jest białe a czarne zawsze czarne. Nagle okaże się, że pozory mogą bardzo mylić. A nawet ci najbliżsi ludzie mogą popełniać błędy; a o tym, jacy są naprawdę, świadczy sposób, w jaki stawią czoła konsekwencjom własnych poczynań. Bo „Ania to powieść etycznie gęsta”, (jak napisała Danuta Świerczyńska – Jelonek), poruszająca szereg ważkich tematów związanych z dojrzewaniem, starością, umieraniem i narodzinami. Z odpowiedzialnością.

Jest to powieść o wrażliwości na drugiego człowieka. O tym, że warto czasem przyjrzeć się bliżej. Spróbować poznać i zrozumieć. Choć są postawy i zachowania, których nie można pod żadnym pozorem akceptować to warto sobie zadać trud by poznać ich przyczyny. By dowiedzieć się, czemu ktoś postępuje tak a nie inaczej. Czemu kradnie, kłamie, czemu pije i ćpa? Prawie każde zachowanie ma swą przyczynę. A na to, jacy będziemy, jacy jesteśmy, na nasze wybory wpływ mają m.in. warunki, w jakich się wychowujemy. Czasem zdecydowanie utrudniają lub ułatwiają życie i podejmowanie właściwych decyzji. Ważne jest by dostrzec taką zależność.

Ania to nie jest głupiutka, plastikowa i pusta nastolatka, którą interesują tylko równie głupiutcy chłopcy i shopping. Nie! Ania to mądra i spostrzegawcza dziewczyna („już nie dziecko a jeszcze nie panna”  ). Dostrzega znacznie więcej niż niejeden dorosły. To ona pokazuje mamie gdzie popełnia błąd w kontaktach z dziadkiem. To w gruncie rzeczy ona przekonuje swego starszego brata by pojawił się w domu. Oczywiście nie od razu sama wszystko rozumie tak jak trzeba. Nie, początkowo nie może uwolnić się od stereotypów, które wpływają na jej opinie i uczucia. Na szczęście ma obok siebie prawdziwego przyjaciela, który na dodatek wydaje się wiedzieć o życiu ciut więcej. Igor pokazuje Jej wydarzenia z nieco innej perspektywy, co pozwala jej otworzyć się na argumenty. Szybko odnajduje sens i właściwą drogę.

Po poznaniu Ani pozostaje mi życzyć wszystkim a w tym i sobie by, moja córka a w zasadzie by wszystkie moje dzieci miały tak poukładane w głowie jak Ania. Oczywiście mam świadomość, że autorka nieco wyidealizowała bohaterkę, ale tylko nieco. Możliwe jest by dziewczyna mniej więcej w tym wieku potrafiła tak mądrze w życiu wybierać, możliwe jest by wiedziała, co jest ważne.

Mam nadzieję, że nie zniechęciłam nikogo do lektury!

Ania Barbary Ciwoniuk to świetna powieść obyczajowa (chyba mogę tak napisać) dla młodzieży. Powinna znaleźć się w każdej szkolnej bibliotece. Książka jest autentyczna i opisuje świat dzisiejszych nastolatków. I owszem autorka nakreśliła postać Ani i Igora kreując ich na postaci godne naśladowania, ale nie przesadziła, nie zagalopowała się. Oni nadal są prawdziwi. A zabieg taki był konieczny by w przejrzysty sposób wskazać, która droga doprowadzi do szczęśliwego końca. Tam gdzie nie ma takiej potrzeby autorka nie pozostawia czytelnikowi miejsca na dowolność w interpretowaniu faktów. Powieść ta ma bowiem wskazać dzisiejszej (często dość pogubionej) młodzieży jak żyć by żyć dobrze. Tu lepiej nie kusić losu brakiem dosłowności.

Takie książki były zawsze tylko chyba nigdy wcześniej nie miały tak trudnego zadania do wykonania. Mogły o rzeczach ważnych pisać między wierszami. Dziś muszą być z jednej strony bardziej jednoznaczne a z drugiej nienatarczywe. A żeby było jeszcze trudniej najpierw muszą być wyjątkowo wydane i jeszcze lepiej rozreklamowane, bo inaczej nikt ich nie kupi ani nie wypożyczy.

Ech i znów znosi mnie na manowce  A chciałam jedynie napisać, że książkę czyta się bardzo dobrze. Fabuła jest interesująca. Akcja toczy się wartko. Narracja pierwszoosobowa idealnie pasuje do tematu. Młodzieżowy język nie ociera się o wulgaryzmy. Całość napisana zwięźle, lekko i przyjemnie a przy tym bardzo mądrze. Treści jest w sam raz. Anię z przyjemnością przeczyta tak nastolatka jak i jej mama (do czego gorąco zachęcam!). To jednak nie wszystko.

Jeżeli tylko macie w domu syna w odpowiednim wieku, który książki czyta, bo lubi a nie, bo musi, i na dodatek jest jednostką zainteresowaną czymś więcej niż prostymi zabawnymi historyjkami i on powinien przeczytać Anię z zainteresowaniem. (Mój domowy mól książkowy łyknął ją w jedno popołudnie i powiedział, że bardzo fajna.) Ania to też idealny pomysł na książkowy prezent, tym bardziej, że Wydawnictwo Literatura zadbało o ładną szatę graficzną, twardą oprawę i na moje niefachowe oko, porządną korektę.

Polecam gorąco.

Aneta Stawiszyńska-Marciniak

MNZ.pl

Dodaj do zakładek permalink.

Komentarze są wyłączone.